wtorek, 26 maja 2015

Makaron z pędami sosny!


W Nowej Polsce, śpiewam z Monty Pythonem! „Always look on the bright side od life”! Pamiętacie tę scenę z Żywotu Briana? Jeśli nie, to proszę, jest TU! A po jasnej stronie jest zawsze coś pysznego do zjedzenia!

czwartek, 21 maja 2015

Z mchu i paproci czyli syrop z pędów sosny!


Wielką przyjemnością związaną z robieniem syropu z pędów sosny jest pozyskiwanie surowca! Spędzenie kilku godzin wśród sosen działa na człowieka tak wspaniale, jak zjedzenie czekolady! Z jedną różnicą - nie ma po tym wyrzutów sumienia! 

czwartek, 14 maja 2015

No cóż, szparagi… po japońsku!




Jak to w maju! Wszędzie szparagi! Tylko czekam, aż jakiś łepek przebije się przez ekran monitora i dziubnie mnie w oko! Nie lubię mainstreamów, źle się czuję w tłumie, ale w przypadku szparagów robię wyjątek i podążam dobrze ubitą drogą usłaną szparagowymi obierzynami!







Uwielbiam szparagi ugotowane po prostu na parze, przyprawione odrobiną masła i świeżo zmielonym pieprzem. Tak przyrządzone mogłabym jadać przez cały szparagowy sezon i nie znudziłyby mi się, ale targa mną też instynkt poszukiwacza przygód. Nie wszystkie moje przygody kwalifikują się do druku, ale tym razem recepturę mogłabym nawet wykaligrafować w niezwykle szlachetnej technice Hatai ;o)


Niezwykłe właściwości szparagów!


Zanim jednak zdradzę sekretny przepis, chcę oddać szparagom należną im cześć! Te niepozone badylki mogłyby zawstydzić niejedno czcigodne warzywo! W zasadzie dostarczają wszystkich niezbędnych składników, żeby zdrowo funkcjonować, przy czym mają jedynie 18 kcal w 100 gr czyli niewiele więcej od sałaty, która ma 13. Wspaniała informacja dla osób dbających o linię! I szansa coś osiągnąć dzięki szparagom przed nadchodzącym latem! (dodajmy - niemrawo nadchodzącym)





Szparagi zawierają duże ilości białka - glutationu, który odgrywa ważną rolę w zwalczaniu m. in. nowotworów i choroby Alzheimera. Spożycie szparagów powoduje wzrost poziomu glutationu w organizmie i pomaga wątrobie w usuwaniu toksyn, dzięki czemu proces odnowy staje się bardziej efektywny. Amerykańscy naukowcy z Institute for Cancer Prevention udowodnili, że odpowiednie stężenie glutationu, jest skutecznym sposobem wzmocnienia systemów obrony organizmu i zapobiegania rozwoju komórek nowotworowych.


Szparagi są fantastycznym źródłem kwasu foliowego (witamina z grupy B) - 150 μg/100 g i wraz ze szpinakiem, bobem i brukselką i roślinami strączkowymi tworzą grupę towarzyską, którą należy polubić, bo kwas foliowy chroni przed starzeniem! Pomaga w naprawie uszkodzonych komórek i jest niezbędny do utrzymania w dobrej kondycji układu krążenia.


Przy okazji warto wspomnieć, że kwas foliowy należy suplementować jak rok długi i szeroki, i nie dotyczy to tylko kobiet w ciąży czy tych, które taki stan planują. W procesie gotowania czy długiego przechowywania, straty folianów sięgają 50–90%. Dlatego spożywanie produktów będących źródłem kwasu foliowego nie zapewnia jego odpowiedniej ilości w organizmie człowieka (przyswaja on około połowę folianów pochodzących z żywności). Natomiast syntetyczny kwas foliowy jest wchłaniany niemal w 100 procentach.


W USA w 1998 roku wprowadzono obowiązek wzbogacania żywności kwasem foliowym. Dodaje się go na przykład do mąki. Rzeczywiście, gdy studiowałam skład chleba, który kupowaliśmy czasami podczas pobytu w USA, w każdym z nich był kwas foliowy. W Polsce takiego obowiązku nie ma, choć niektóre piekarnie go dodają. Trzeba czytać etykiety.


Wracając do szparagow, zawierają one inulinę – węglowodan niezbędny do rozwoju dobroczynnych dla organizmu człowieka bakterii, co zapewnia prawidłowe funkcjonowanie układu pokarmowego.


Do tego wszystkiego szparagi zawierają spore ilości:


- witaminy A
- witamin z grupy B
- witaminy C
- wapnia
- błonnika


Gdy już mamy ufortyfikowaną motywację do jedzenia szparagów, proponuję przygotować danko, które możemy wydać dla naprawdę wyrafinowanego towarzystwa. Na dodatek wykonanie jest łatwe, jak większości potraw, o których piszę, oraz przepotwornie zdrowe!


Robimy szparagi goma-ae czyli w japońskim sosie sezamowym!




Asystent fotografa i podkuchenny.






Najpierw sos, bo to on jest gwoździem programu:


spora garść ziaren białego sezamu


sos sojowy


oliwa z oliwek (ukłon w stronę kuchni śródziemnomorskiej)


ksylitol lub cukier lub syrop z agawy (innymi słowy coś słodkiego)


czerwony pieprz, ale może być i czarny




Składniki, które połączą się z sosem:


pęczek szparagów


30-50 dkg świezego szpinaku (najlepiej takiego w rozetach, jak to się zbiera z pola; jest po prostu lepszy od zapakowanych listków)


garść posiekanych orzechów laskowych (albo innych ulubionych)


ser feta (kolejny ukłon w stronę kuchni śródziemnomorskiej; reprezentujemy ekumeniczne podejście w kuchni)


liście świeżej mięty


kawałek startego Parmezanu lub Grana Padano




Wykonanie


Zacznijmy od sosu. Ziarna sezamu należy uprażyć. Trzeba uważać, żeby ich nie spalić, bo przepalony tłuszcz zawarty w ziarnach staje się rakotwórczy! Na małym ogniu (ja na indukcyjnej płycie ustawiam maksymalnie 3) ogrzewam je poruszając patelnią, żeby proces przebiegał równomiernie.





Uprażone ziarna miażdżymy w moździerzu (uffff, zdanie dla prof. Bralczyka!) ale nie trzeba walczyć o miałki proszek, mogą być kawałki ziarenek, nawet lepiej. Dodajemy dwie łyżki sosu sojowego i cukier (lub wymieniony wyżej substytut) i mieszamy składniki. Tu Japończyk uważa, że jego sos jest już gotowy. Ja natomiast hojnie wlewam oliwę z oliwek. Nie podaję dokładnej ilości, bo zwykle wszystko odbywa się na oko. Proszę więc dobrać do swoich upodobań zarówno ilość sosu sojowego, cukru, jak i oliwy. Ja po drodze próbuję kilka razy. Efekt jest porażający! Słowo honoru, to jest odjazd!


W Japonii najczęściej ten sos łączy się ze szpinakiem. Moim zdaniem pasuje do wielu zielonych warzyw i planuję to udowodnić nadchodzącego lata! ;o)


Sos czeka, więc należy zająć się resztą składników. Umyty szpinak wrzucam na dużą patelnię typu wok i pozwalam mu zwiędnąć na małym ogniu. Trzeba kilka razy odwrócić liście i w żadnym razie nie rozgotować. Operacja na 3 - 4 minuty! Szpinak przekładam do miski i mieszam z sosem. Odstawiam.


Szparagi obieram! Tu muszę odnieść się do pojawiających się tu i ówdzie głosów, że tylko głąby obierają szparagi, a prawdziwi herosi durszlaka pieszczą się szparagami wraz ze skórką!
Otóż, białe szparagi trzeba bezwzględnie obrać, bo w przeciwnym razie podczas biesiady będziemy sobie wyciągać łyko z pomiędzy zębów. Z zielonymi szparagami jest bardziej skomplikowana sprawa. Niektóre rzeczywiście wymagają tylko odcięcia zdrewniałych końców, ale potrafią być całkiem cienkie bestie ze skórą twardą jak na nosorożcu. Decyzję o obraniu należy podjąć przełamując jeden badylek 1/3 od końca i gryząc go. Jeśli nie napotkamy oporu, obieranie mamy z głowy, ale jeśli będzie twardy, trzeba obrać.


Ja tym razem miałam szczęście! Obrałam jakieś 3 cm od końca! Polecam do obierania szparagów specjalny przyrząd (widoczny na zdjęciach)! Jest to rzeczywiście inny wymiar współpracy ze szparagami, a wiem że obieranie niejedną Panią Domu potrafi zniechęcić, zwłaszcza jeśli rodzina jest tradycyjnego (w prawicowym rozumieniu) rozmiaru ;o)


Szparagi gotuję na parze około 5 minut łepkami do góry.


Siekam orzechy, kroję w kostkę fetę, trę Grana Padano i myję liście mięty.


Do szpinaku z sosem wrzucam pokrojone szparagi (kawałki po 5-6 cm), orzechy, fetę i liście mięty. Mieszam, a już na talerzu posypuję startym Grana Padano.





Szparagi goma-ae można zjeść na ciepło, jeśli uda się dobry synchron wszystkich czynności, ale doskonałe są także na zimno, więc nie ma potrzeby się spieszyć! Smacznego!




A to Tajemniczy Ogród, o którym pisałam w poprzednim odcinku! Tu kępa bodziszka żałobnego. Uważam, że tak piękna roślina zasługuje na ładniejszą nazwę. Podobno zawdzięcza ją bardzo ciemnemu kolorowi kwiatów!










niedziela, 26 kwietnia 2015

Czosnek niedźwiedzi - wiosenny superfood!


Mamy pod Warszawą zaprzyjaźnioną działkę, właściwie to nie działka, to Tajemniczy Ogród! Właściciel kupił ją wiele lat temu, żeby zbudować na niej dom, a potem doszedł do wniosku, że jednak nie potrafi wyobrazić sobie życia poza miastem i stracił dla działki zainteresowanie.

wtorek, 21 kwietnia 2015

Jak na narty, to do Val Thorens!


Chyba zwariowałam! Kwitną wisienki i kurdybanki, a ja o nartach! Oj tam, oj tam! Narty w kwietniu mają mnóstwo zalet, choćby to, że jest ciepło i dzień jest długi, a śnieg jakby się nie zorientował, że w dolinach szaleje wiosna! Wiem, co mówię! Dopiero co wyjęłam nogi z butów narciarskich. A jeśli ktoś jeszcze nie ma pomysłu na majowy weekend, podpowiadam - sezon w Val Thorens kończy się na początku maja! No i zacznie się ponownie za pół roku ;o)


piątek, 3 kwietnia 2015

Tradycyjne wielkanocne spring rolls!



Znowu nadchodzą dni triumfu suto zastawionego stołu nad brakującymi pięcioma centymetrami do zapięcia ulubionych letnich spodni. Co gorsza, Wielkanoc ma silne właściwości znieczulająco-odurzające! Pastelowe świąteczne kolory podkreślają lekkość bytu, która ostatecznie okazuje się jednak nieznośną! Jedyna dobra wiadomość, że odwołano ostatnio szkodliwość jajek, więc można skorzystać z okazji i zbombardować się nimi na wiele sposobów. 

piątek, 20 marca 2015

Jest rukiew!

Biadolę ja tu dwa dni temu, że rukwi wodnej w Polsce dostać nie można. Ledwie kropkę w zdaniu postawiłam, przeczytałam, że Pan Ziółko do Warszawy rukiew wiezie na inaugurację sezonu wiosennego. W te pędy na rolniczy targ w fortecy u Kręglickich wyruszyłam po złote runo! ;o)
I rzeczywiście, jak Pan Ziółko powiedział, tak zrobił - rukiew przywiózł! Jest dużo mniejsza od tej amerykańskiej, wielkości rukoli, i jakby bardziej „jadowita”! Była zieloniutka i świeża, jakby w porannej rosie skąpana! ;o)

Targ w fortecy odbywa się co środę (wjazd od Zakroczymskiej), gdyby ktoś chciał pojechać na łowy. Targ działa ponoć do 16.00, ale bywalcy mówią, że last minute lepiej nie przyjeżdżać! Ja byłam po 13.00 i dobrze się zaopatrzyłam.


wtorek, 17 marca 2015

Vege top czyli gwiazdy wśród warzyw!

Które warzywo jest dzisiaj modne? Seler naciowy czy jarmuż? A może awokado lub grapefruit? Które z nich jest superfoodem, który zatrzyma w czasie nasze wnętrze, a na zewnątrz zamanifestuje się gładką skórą, błyskiem w oku i włosem, jak u dobrze utrzymanego charta afgańskiego!

sobota, 21 lutego 2015

Hawajski survival!





Jesteśmy teraz po drugiej stronie wyspy. Mieszkamy 40 km od Hilo, miejscowości o największej liczbie opadów w USA! 276 deszczowych dni - kuszą przyjezdnych informatory! Hilo szczyci się też brakiem plaży, mimo, że leży nad samym oceanem. Na szczęście u nas w zasadzie nie pada, ale czasami zrywa się wiatr. Pewnej nocy obudziła nas przerażająca wichura. Patrzyliśmy w sufit i zastanawialiśmy czy widzimy go po raz ostatni. Cięcie.

wtorek, 10 lutego 2015

Kawa na Hawajach!





Jeszcze przed wyjazdem, gdy szperałam na temat Hawajów, natknęłam się na informacje o kawie z Kony, a właściwie należałoby powiedzieć o słynnej kawie z Kony! Ucieszyłam się, bo oboje jesteśmy fanatykami kawy, a pisząc te słowa mam na myśli bench mark, jakim jest maleńkie, oleiste włoskie espresso. High expectation is a guarantee of failure - powtarza do znudzenia Towarzysz Podróży! Prawdę mówiąc mocno mnie tym irytuje, bo to oznacza, że w zasadzie nie można się cieszyć myślą na coś, a przecież już to jest przyjemnością, nieprawdaż? ;o)

wtorek, 27 stycznia 2015

Hawaje. Pocztówki z Kony!

Dziś wskoczyłam w swoje polskie havaianas, uzbroiłam się w szkło 24-70 mm, światło 2.8, zabezpieczyłam wodę na drogę i jako ten Koziołek Matołek wyruszyłam na poszukiwanie swojego hawajskiego Pacanowa. Towarzysz Podróży, który w minione dni przeholował na falach, postanowił zostać na tarasie i dochodzić do siebie w balsamicznym towarzystwie swoich maili. Poniżej plon meandrowania po okolicy w ciągu trzech godzin! Dziś żadnych przepisów, żadnego wymądrzania się! Same obrazki! No, niektóre z podpisami!

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Hawaje. Co się jada w Raju?


 

Jeśli Raj, to w naturalny sposób przychodzą do głowy jabłka! Nie, jabłek się tu nie jada, bo kosztują 4,5 dolara za 1.3 kg (ta, ni stąd ni z owąd waga, to wynik przeliczenia uncji na kg). Więcej o owocach będzie kiedy indziej, bo są na tutejszych stołach prawdziwe przeboje, które nie mogą czekać!

środa, 21 stycznia 2015

Hawaje! Smaczliwko pozwól żyć!



Nadal nie mogę w to uwierzyć! Jesteśmy na samym środku Pacyfiku! Do najbliższego stałego lądu, Kalifornii jest 4439 km, do Japonii - 7124 km, a na południe, do wysepki Tahiti w Polinezji Francuskiej - 5076 km. 135 kropek na wodzie tworzy archipelag hawajski. Jesteśmy na największej - Big Island, inaczej nazywanej Hawaii Island. Po polsku Duża Wyspa.

wtorek, 6 stycznia 2015

Powrót do korzeni!

Jak wiadomo święta, a zwłaszcza przygotowania do nich, są po to, żeby na haju (czytaj w sklepach, korkach i przy garach) przetrwać listopadowo-grudniowe depresyjne ciemności. Dzisiaj dzień jest dłuższy od najkrótszego aż o 14 minut i w zasadzie można by już zacząć myśleć o lecie ;o) a jeśli tak, to należy zwrócić się ku lekkostrawnym posiłkom nadającym ponownie naszym sylwetkom delikatność płatka róży!

piątek, 12 grudnia 2014

Karp z Misia!


Oto za chwilę Polska złoży hołd uświęconej tradycji. Skonsumuje karpia. Nie jest to jednak ani tradycja ziemiańska, ani mieszczańska, ani nawet sielska. Także względy religijne nie wiążą się z tą konkretną rybą. A więc co sprawia, że 17 milionów karpi trafia co roku do polskich domów i zostaje zjadanych z przyjemnością lub bez?

wtorek, 2 grudnia 2014

Wykiwajmy zimę, nim ona kiwnie nas!


O godzinie 18.00 za oknem było mroczno i zimno, a ja wodziłam palcem po grzbietach książek, w poszukiwaniu historii, z którą chciałam zanurzyć się w pachnącej pianie. W tle pogrywało jakieś radyjko i parzyła się herbata. Z błogiego zamyślenia wyrwało mnie wesołe w tonie pytanie Pana Domu:

sobota, 22 listopada 2014

Pistacje dla Miucci Prady!





Czy może być coś gorszego od szukania za granicą szpitalnej pomocy w weekend?! Tak, może! Szukanie jej w weekend pierwszego listopada! Katolickość Włochów jak wiadomo jest duża i rozpędza się z północy na południe, osiągając na Sycylii wigor Wielkiego Zderzacza Hadronów. Manifestacją tego są choćby krzyże. Wiszą wszędzie, czy to kancelaria adwokacka, warzywniak czy kawiarnia. Widziałam nawet w firmowym sklepie Max Mary.

poniedziałek, 17 listopada 2014

Sycylia odcinek drugi. Boski smak świeżo wytłoczonej oliwy z oliwek!

Głowę można stracić z przeróżnych powodów! Buty (co i rusz mi się to przytrafia), mężczyzna (nie tak często, jak buty na szczęście), mały kotek (każdy)… Jedna z moich koleżanek ostatnio straciła głowę dla nurkowania, a inna dla haftowania ubrań w kwiaty. A ja oszalałam na punkcie oliwy! Nie przecierajcie okularów! Dobrze widzicie. Mówię o ŚWIEŻO WYTŁOCZONEJ OLIWIE Z OLIWEK! Oto, jak do tego doszło!


wtorek, 4 listopada 2014

Hipsterska Gosposia na Sycylii!



 


Moja przyjaciółka Joanna Olech, znana i uwielbiana pisarka książek dla dzieci i młodzieży, zręczna stwórczyni metafor, oksymoronów, peryfraz i hiperbol, właścicielka drewnianej podłogi, którą ługuje padając na kolana dwa razy do roku, troskliwa matka typu „kwoka” i genderowa żona, niegotująca, ale umiejąca docenić smaczne jedzenie, a więc osoba ze wszech miar kompetentna, otóż ona nazwała mnie na jednym z portali społecznościowych - Hipsterską Gosposią.

piątek, 24 października 2014

Kto nie suszy śliwek, ten FAJA!


Jak zapowiadałam na tych łamach, tak uczyniłam! Po raz pierwszy w życiu ususzyłam śliwki! Z całym przekonaniem mogę stwierdzić, że dotychczas marnowałam życie! No, ale po kolei! 

wtorek, 21 października 2014

Dynia Hokkaido czyli zabawy z zupą!

Opowiadał mi znajomy, jak to w latach osiemdziesiątych leciał z Tbilisi do Moskwy. Też był październik. Obok niego usiadł Gruzin, którego bagaż podręczny stanowiły dwie siatki, a w nich dwie wielgachne dynie. Postawił dynie na podłodze, nie wypuszczając siatek z rąk, wyciągnął nogi, nasunął czapkę na oczy i nim jeszcze samolot wystartował, zasnął. Osobliwy bagaż tak zaintrygował znajomego, że jak już samolot doleciał do Moskwy, postanowił zapytać, po co facet targa dynie 1950 km. Na targ - brzmiała odpowiedź. Bez względu na to, ile jest prawdy w tej historyjce, można ją spointować jednym zdaniem! Dynia jest tego warta! 


środa, 15 października 2014

Taste of Britain. Ratuj się, kto może!

Kuchnia brytyjska zawsze dostarcza sporo uciechy, ale nie jest to raczej uciecha podniebienia! Wczoraj w dawnym hotelu Hyatt, a obecnym Regent odbyła się druga już konfrontacja brytyjskich produktów, uważanych za konsumpcyjne, z polskimi konsumentami. Pierwsze spotkanie o charakterze degustacji, które odbyło się na wiosnę, zgromadziło 22 firmy prezentujące ponad 100 produktów i okazało się sukcesem. Nie zostało jednak doprecyzowane, czym sukces ów się manifestował! Być może chodziło o brak ofiar śmiertelnych.


czwartek, 2 października 2014

Jeść albo nie jeść? Oto jest pytanie...

Chcę dziś na początek zaproponować zadanie interaktywne! Otwórzcie Drodzy Czytelnicy swoje lodówki i przeczytajcie etykiety produktów, które tam ukryliście. Skierujcie swój wzrok na miejsce, które zaczyna się od słowa kryjącego wiele znaczeń - SKŁAD. Nie zapomnijcie o ketchupie, majonezie, chrzanie, marynowanym imbirze, żółtym serze, jeśli paczkowany, dżemie, jogurcie, parówkach(!), szynce babuni czy gajowego (wszystko jedno) oraz soku! Ilu składników tych produktów nie znacie z widzenia?

poniedziałek, 22 września 2014

Zakopane - polskie St. Moritz!


Zakopane - polskie St. Moritz! Obie miejscowości, to górskie przedwojenne kurorty. Klientela z okładek kolorowych czasopism obecna cały rok, jak zarys gór na niebie. Eleganckie promenady - w przypadku St. Moritz - via Serlas, gdzie przycupnęły butiki Escady, Prady i Chanel, a w Zakopanem

wtorek, 9 września 2014

plum, plum, plum... czyli dlaczego jeść śliwki!

Miejmy z głowy pewne ryzykowne wyznanie! Nie cierpię powideł śliwkowych! Mają dla mnie urok palonych opon, albo pasty do butów! Wiem jak bardzo się narażam, bo powidła mają status obiektu kultu, są emanacją tradycyjnych polskich wartości! Aż dziwię się, że Joanna Olech, autorka książki „Kto ty jesteś?”, nie napisała: robię powidła - jestem patriotą! Zgłaszam niniejszym propozycję do drugiego tomu!

niedziela, 31 sierpnia 2014

Bornholm. 4 powody!



Dzisiaj miało być o śliwkach, ale zewsząd zaatakowały grzyby! Jestem typem zbieracza, do czego już się przyznawałam na tych łamach i zawsze czuję dreszcz rozkoszy na widok kapelusika przyczajonego w trawie. Ostatni raz, który dostarczył mi silnych emocji, miał miejsce na Bornholmie. A było to tak! 

sobota, 23 sierpnia 2014

Kuchnia Tajska w realu. ANEKS.

Dwa dni temu w tym miejscu zachwycałam się orzechem kokosowym i wspominałam, jak płyn z młodego orzecha nazywany wodą kokosową ratował nam w tajskie upały życie, a wieczorem

czwartek, 21 sierpnia 2014

Kuchnia tajska w realu. Część 2. ZACHWYTY!

Psioczyłam tu na tajską kuchnię dwa odcinki temu, ale moje dąsy dotyczyły głównie zbiorowego żywienia. Dziś z ulgą popłynę z głównym nurtem i rozpłynę się w kiczowatych zachwytach!

piątek, 8 sierpnia 2014

Eleganckie kobiety kiszą ogórki!

Kiedy ostatnio leżało u waszych stóp 30 kg ogórków!? U moich kilka dni temu! Nawet jak teraz o tym piszę ogarnia mnie panika! A jak do tego doszło?

piątek, 1 sierpnia 2014

Kuchnia tajska w realu! Część 1


W ten upalny dzień moje myśli, szybciej niż aeroplany linii Emirates, poszybowały do Tajlandii. Thai food! Każdy normalny człowiek zapytany, jaka jest najlepsza kuchnia na świecie, z dużą dawką prawdopodobieństwa odpowie, że tajska. No chyba, że jest Francuzem - oni potrafią być czasami naprawdę zabawni!