sobota, 8 kwietnia 2017

Czosnek niedźwiedzi z fasolą! Ach, co to był za ślub! ;o)


Jak to na przednówku - zapasy w spiżarniach powoli się kończą, a nowości dopiero zaczynają nieśmiało wyłazić z ziemi! Nie bez powodu wymyślono post! Nadano w ten sposób prymitywnemu niedojadaniu duchowy sens, co służyło też kontrolowaniu paroksyzmów niezadowolenia, bo jak wiadomo człowiek, a zwłaszcza Polak, jak głodny, to zły! To było kiedyś!

Teraz głodowanie w miesiącach wiosennych raczej nikomu nie grozi. Mało tego, od pewnego czasu propagowana jest żywność sezonowa. Oznacza to, że wiosną wskazane jest jedzenie produktów, które dały się przechować od jesieni oraz tego, co już można pozyskać od Matki Natury czyli dokładnie tak, jak było kiedyś! ;o) Nowalijek, które wyrosłyby o własnych siłach w zasadzie jeszcze nie ma, ale czosnek niedźwiedzi już jest, co z wielką radością, jak co roku komunikuję! Sezonowe podejście do odżywiania ma swój głęboki sens i jest dobre zarówno dla zdrowia człowieka, jak i dla Ziemi - tej przez duże ZET.


Żyjemy w świecie, w którym przez okrągły rok możemy się żywić warzywami i owocami, które kiedyś dostępne były tylko w sezonie, czyli wtedy, gdy dojrzały na krzaku, na drzewie czy wyrosły w ziemi! Dzisiaj wszystko dojedzie albo dopłynie z drugiego krańca globu zmumifikowane za pomocą środków chemicznych. Zdrowe te rzeczy raczej nie są, choć niekiedy potrafią nawet być smaczne. Z drugiej strony, rodzimi producenci też potrafią podsypać tego i owego, ale przynajmniej transport kapusty spod Włocławka do Warszawy mniej kosztuje niż cargo z Brazylii.

Do czego zmierzam? Proponuję, by w tym, cokolwiek by powiedzieć, trudnym okresie roku, więcej ciepłych myśli skierować w stronę kapusty, buraków, fasoli, pasternaku, topinamburu, marchwi czy orzechów. Ok, wiem, że trudno jest zignorować takie, na przykład rzodkiewki, które wprost wyciągają do człowieka rączki! Chodzi mi raczej o świadome rozłożenie akcentów i dociągnięcie w tym stanie do momentu pojawienia się szparagów, co powinno nastąpić już pod koniec kwietnia, jak zapowiada gospodarstwo Ludwika Majlerta. Bo potem to już pójdzie z górki!

Dzisiaj danie, w którym zima i wiosna podają sobie rękę! W uścisku biorą udział: fasola, pory, orzechy włoskie, zielony groszek oraz przedstawiciel młodego pokolenia - CZOSNEK NIEDŹWIEDZI! Niezmiernie cieszy mnie, że jest co najmniej kilka osób (o kilku wiem, ale na pewno jest ich więcej), które na skutek moich histerycznych zachwytów posadziły w swoich ogrodach czosnek niedźwiedzi i mają już na zagonach swoje własne liście, o niemożliwych do przecenienia właściwościach!  Tu pisałam o nich więcej:



W zachętach do sadzenia czosnku niedźwiedziego nie ustaję! W centralnej Polsce nie jest on niestety rozpowszechniony, choć robię, co mogę, ale już mieszkańcy rubieży południowych znają te liście i jedzą je z apetytem, aczkolwiek pozyskują je głównie nielegalnie w lasach. Dziko rosnący czosnek jest w Polsce pod ochroną! Nie mogę się tu powstrzymać, żeby nie wyrazić swoich wątpliwości. Czy rzeczywiście powinien znajdować się na liście roślin chronionych? Nasi południowi sąsiedzi zajadają się czosnkiem niedźwiedzim zbieranym w majestacie prawa w lasach i na żadną zagładę się nie zanosi. U nas legalny jest tylko ten, który został wyhodowany w ogrodzie! Dobrze czuje się w cieniu i półcieniu, więc można go sadzić pod drzewami, ale trzeba wziąć pod uwagę, że w czerwcu liście obumierają, więc jakoś specjalnie szykownie takie miejsce nie wygląda. Cóż, nikt nie jest doskonały!




Fasola z czosnkiem niedźwiedzim, porami i orzechami włoskimi.

Danie zdrowie, pełnowartościowe i raczej budżetowe! Wielką zaletą tej potrawy jest to, że jest szalenie łatwa do przygotowania. Jest też szybka, jeśli mamy zawczasu ugotowana fasolę! W dramatycznym przypadku braku czosnku niedźwiedziego, można spróbować zastępstwa szpinaku z ząbkiem czosnku, choć to nie będzie to samo!

Składniki dla 4 osób:

250 gr fasoli (ulubionej)
1 spory por (biała część)
20 dkg czosnku niedźwiedziego

pół szklanki zielonego groszku (mrożonego)
garść posiekanych orzechów włoskich
1 łyżka śmietany 18 %
1 łyżka jogurtu naturalnego
kawałek imbiru (wielkości kciuka)
3 łyżki startego sera Pecorino albo Grana Padano
sól, pieprz
2 łyżeczki masła klarowanego lub oliwy z oliwek do smażenia
szczypiorek



Wykonanie:

Fasolę namoczyć na co najmniej 12 godzin. Po tym czasie wymienić wodę i gotować do miękkości z płatem glonu kombu (10x10 cm), co ułatwia późniejsze trawienie fasoli. Posolić pod koniec gotowania.

Białą cześć pora pokroić na centymetrowe paski i podsmażyć na patelni przez 5 minut. Dołożyć umyte liście czosnku niedźwiedziego, groszek, dodać starty imbir i poddusić przez kilka minut (nieco dłużej niż szpinak, bo liście są twardsze, ale chodzi o podobny efekt). Dodać śmietanę oraz jogurt i zamieszać. Wsypać ser, zamieszać jeszcze raz i podawać na gorąco z orzechami i szczypiorkiem!


4 komentarze:

  1. Zgadza się! I tak będzie do ostatniego liścia! ;o)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepis, opis i foto niezwykle zachęcające. Pod żółtym zegarem niewidoczny stempelek 🐾

    OdpowiedzUsuń
  3. Została wypowiedziana walka ogoniastym graficiarzom! ;o)

    OdpowiedzUsuń