poniedziałek, 31 października 2016

Jedna dynia, dania dwa!


No to mamy Halloween! Piszę to przebrana za wiedźmę! Żartuję oczywiście! Nie potrzebuję się przebierać, żeby wyglądem robić wrażenie! Kiedyś zapytałam prowokacyjnie Pana Domu, pokazując mu zdjęcie Iris Apfel, czy nie uważa, że powinnam malować sobie usta na czerwono. - Ty się lepiej uczesz! - odpowiedział Ukochany, wdzięcznie nawiązując do fryzury, jaką podarowała mi natura, i z którą przestałam intensywnie walczyć za pomocą przyrządów fryzjerskich w późnych latach dziewięćdziesiątych!
A więc Halloween! Obejrzałam już dzieci wszystkich znajomych poprzebierane za wiedźmy i kościotrupy, bo obchody w przedszkolach trwają od co najmniej tygodnia.

Wygląda na to, że z roku na rok święto pięknie się rozkręca, a plastikowe widły i zęby wampirów konkurują w sklepach ze zniczami i chryzantemami. Ma to w pewnym sensie wymiar symboliczny, bo dzień Wszystkich Świętych zmaga się z Halloween od czasów, gdy chrześcijanie nadeszli spotkać się z poganami, i to wcale nie na drinka, w średniowiecznej Europie! W obu świętach chodziło o cześć oddawaną zmarłym, ale chrześcijanie uważali, że czczą lepiej i wszyscy powinni czcić, tak jak oni! ;o)

W walce o popularność, niezłym PR-owo posunięciem było przeniesienie w 835 roku święta Wszystkich Świętych z maja na 1 listopada, a gdy to nie wystarczyło, ustanowienie w 998 roku Dnia Zadusznego na 31 października, czyli w Halloween właśnie.

Wbrew temu, co niektórzy sądzą, że Halloween to wynalazek amerykański, jest to celtyckie i pogańskie święto, które wraz z irlandzkimi emigrantami popłynęło do Ameryki w pierwszej połowie XIX wieku. Tam pokryło się lukrem pop kultury i wróciło na Stary Kontynent przyprawiając o zgrzytanie zębami „zazdrosny” Kościół Katolicki.

Ze względu na swoją popularność, zwłaszcza wśród dzieci, Halloween znalazło się na tej samej czarnej liście Kościoła, co konik Pony, Hello Kity i Harry Potter, jako flirtujący z Szatanem! Mocny kościelny korzeń sięgający mroków Średniowiecza dobrze odżywia tę instytucję obskurantyzmem, ignorancją i absurdem. A jak nazwać krytykę wampirów z Halloween przy jednoczesnym firmowaniu diabłów wśród kolędników? 

Ja uczciłam Halloween dynią! Tyle, że podobnie jak Nigella Lawson - „I'd rather eat pumpkin than carve one!”. Tak też się stało! Dynia piżmowa upieczona z ananasem i przyprawami stała się zupą i ciastem! Oto jak do tego doszło!



UWAGA! Upieczona w mleczku kokosowym dynia z ananasem po zmiksowaniu jest:


1. Zupą
2. Bazą ciasta
 


Słodko-pikantna zupa z dyni i ananasa

Składniki:

dynia piżmowa ok. 1 kg lub trochę większa
1 świeży ananas
1 płaska łyżeczka mielonego kardamonu
1 płaska łyżeczka drobno startego świeżego imbiru
1/3 łyżeczki płatków chilli
1/2 płaskiej łyżeczki kurkumy
1 płaska łyżeczka cukru kokosowego (jest fantastyczny, ale można go zastąpić nierafinowanym cukrem trzcinowym)
1/2 puszki mleczka kokosowego

Dodatki
kilka łyżek gęstego jogurtu bez cukru
kilka łyżeczek konfitury z żurawiny (może być inna kwaskowa
migdały w płatkach

puder truskawkowy


Wykonanie

Dynię przepołowić, pozbawić gniazd nasiennych, obrać i pokroić na nieduże kawałki. Pół ananasa obrać i pokroić na kawałki podobne do dyni. Zostawić tyle plastrów ananasa w całości, ile osób planujemy nakarmić zupą! Nagrzać piekarnik do 160 stopni. Gdy się nagrzewa, wymieszać suche przyprawy. Dynię i ananasa ułożyć w naczyniu żaroodpornym, posypać przyprawami i zamieszać, żeby rozprowadzić je równo po dyni i ananasie. Zalać mleczkiem kokosowym i wstawić do piekarnika. Piec ok. 40 minut lub do miękkości dyni. Powinna być miękka, ale nie może się rozpadać.

Po upieczeniu zmiksować wszystko razem. Jeśli planujemy robić też ciasto, odkładamy szklankę gęstego przecieru i wracamy do kończenia zupy! Jeśli zmiksowana pulpa jest za gęsta, można dodać trochę wody. Plastry ananasa ugrillować na patelni grillowej. Nalać zupę do miseczek, na wierzch położyć ananasa, posypać migdałami w płatkach, położyć po łyżce jogurtu i łyżeczce żurawiny.

Zupa doskonale przechowuje się w lodówce i po podgrzaniu może stanowić dobre śniadanie z dodatkiem płatków kukurydzianych czy granoli oraz jogurtu i konfitury.



 Ciasto dyniowo-ananasowe

Składniki:

1 szklanka upieczonej z ananasem i zmiksowanej dyni z przepisu na zupę
1 szklanka mąki pszennej tortowej

2 łyżki mąki ziemniaczanej
4 jajka
6 łyżek gęstego kefiru
1/3 szklanki nierafinowanego cukru trzcinowego
1 płaska łyżeczka sody
bakalie - ja dałam rodzynki i orzechy włoskie



Wykonanie:

Żółtka utrzeć z cukrem na gładką masę jak kogel-mogel. Dodać dyniowo-ananasową pulpę i wymieszać. Mąkę przesiać razem z sodą i dokładnie wymieszać. Na razie nie mieszać z mokrymi składnikami! Teraz włączyć piekarnik na 180 stopni. Formę do pieczenia natłuścić i obsypać mąką (ja najbardziej lubię gryczaną, bo łatwo oddaje ciasto z formy).

Przed połączeniem mokrej masy z suchą ubić białka ze szczyptą soli na sztywną pianę. Teraz należy do suchych składników dodać mokre i szybko, ale delikatnie wymieszać. Dodać bakalie, a następnie pianę z białek i ponownie wymieszać. Wlać do formy i natychmiast wstawić do piekarnika. Piec przez 15 minut w 180 stopniach, po czym zmniejszyć do 160 stopni i piec jeszcze pół godziny. Sprawdzić patyczkiem czy jest suchy. Jeśli nie, to wydłużyć pieczenie o kilka min.

Uwaga! Dosyć ważne jest mieszanie suchych składników z mokrymi tuż przed wstawieniem ciasta do piekarnika! Chodzi o to, że soda zaczyna swoją spulchniającą działalność po połączeniu ze składnikiem kwaśnym mokrej masy, w tym wypadku kefirem, a skutecznie odbywa się to w wysokiej temperaturze, a nie w pokojowej. Dlatego też formę do pieczenia trzeba mieć w gotowości przed wymieszaniem ciasta.

Ja nie używam proszku do pieczenia, bo ma zły PR, a że to ciasto jest dość ciężkie, wymaga sztuczki z sodą! Warto się spiąć, bo ciasto wychodzi przepyszne! Wilgotne i sprężyste, choć za bardzo nie wyrasta, więc entuzjaści wysokich ciast mogą nie być usatysfakcjonowani! Ale Pan Domu wbił połowę, gdy wyszłam na chwilę z kuchni i musiałam resztę  zasłaniać własnym ciałem, żeby coś ocalić do zdjęcia! Dlatego też na fotografii jest widoczna tylko połowa! ;o) Smacznego! 


4 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak to się stało, że nie zostawiłam info i podziękowań .. zrobiłam ta zupę. Pyszna! Z tego co pamiętam to zamiast chilli w platkach nie mam - użyłam wędzonej papryki pikantnej. Pycha!

    OdpowiedzUsuń
  3. To bosko! Cieszę się bardzo!!!!! A wędzona papryka, to w tym wypadku świetny pomysł! Sama spróbuję! Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  4. Widziałam wczoraj taką właśnie dynię w Netto -wiem, że to nie to samo co od zaufanego rolnika, no ale.. Nie pamietam czy piekłam to ciasto ? To moze dobry pretekst by powtórzyć i zupę. Moze z dodatkiem pomarańczy? A z tą papryką to łagodną bądź ostrą dodaje -odrobine ale niemal do wszystkiego. Rodziana sie buntuje jak przesadzę. Dziekiuje. Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń