sobota, 21 listopada 2015

Burak w wytwornym wydaniu! Aromatyzowany wodą z kwiatów pomarańczy!


O burakach już tu pisałam. Przepis na sałatę okazał się przebojem, co mnie nie dziwi, bo burakom niewiele potrzeba, żeby błyszczeć na talerzu, jak nie przymierzając, Syriusz w Wielkim Psie!  W zasadzie prawie wszyscy kochają buraki, ale wielu osobom sprawiają problem, bo nie bardzo wiadomo jak je ugryźć. Nie w dosłownym rozumieniu rzecz jasna.

Buraki zakorzenione w polskiej kulturze kulinarnej występują w kilku postaciach - cytuję za Kuchnią Polską: buraki kwaszone, buraki pieczone, buraki tarte z jabłkami, buraki zasmażane, buraki ze śmietaną, barszcz oraz ćwikła. I koniec! Takie dziedzictwo wleczemy za sobą przez pokolenia. Tak robiły nasze babcie, naśladowały mamy, a teraz my miotamy się z tą buraczaną tradycją.

Przypomina mi się tu zabawna historia, którą kiedyś usłyszałam.

W przepisie na pieczeń, przekazywanym przez pewną panią domu, było zalecenie, żeby z obu końców uciąć po kawałku mięsa. Ktoś zapytał, dlaczego te końce trzeba odciąć? - Bo tak robiła moja mama - padła odpowiedź. Ale zastanowiło to właścicielkę przepisu i postanowiła zapytać mamę, dlaczego właściwie one te końce odcinała. W odpowiedzi usłyszała, że tak robiła jej mama. Nie było innego wyjścia jak zapytać babcię o tajemnicę cięć. Babcia zdumiona pytaniem odparła, że obcinała końce, bo miała za małą foremkę!

Tak to z tradycją bywa! Niejednokrotnie spowija ją mgła niedomówień! Najlepszym przykładem jest tu wigilijny karp! Tego jednego dnia Polska nie wyobraża sobie stołu bez karpia, bez którego doskonale obywa się przez cały okrągły rok! Niektórzy nawet karpia nie lubią, ale jedzą, bo zniewoleni są siłą tradycji! Mało kto wie, że to PRL-owski zwyczaj, z czasów, gdy żywność zdobywało się, a nie kupowało i dobroduszna władza rzucała przed świętami karpie, żeby ludu nie drażnić. Hodowle karpi rozwijano od „powojny”, bo karp wszystko żarł, szybko rósł i nie chorował, więc opłacało się go hodować.

Tak oto tradycja płata nam psikusa i gra na nosie! Udało się zlikwidować ulice fałszywych bohaterów, zmienić sojusze, ale nie udało się pozbyć karpia ze świątecznego domu! To tak na marginesie, bo zaraz znowu święta i HEKATOMBA karpi torturowanych w plastikowych workach bez wody, zabijanych przez niewprawnych morderców tępym nożem na kuchennym stole. Protestujmy przeciwko sprzedawaniu żywych karpi, bo jest to troglodycki pomysł! Nie maltretujmy ich w wannie dla uciechy dzieci. Ryby czują ból i strach tak, jak my! Oszczędźmy im tortur! Kupujmy już zabite, jeśli już koniecznie musimy!

Co burak ma w swoim bogatym środku?

No to pohuczałam sobie i ciut nieprzyjemnie się zrobiło, więc wracajmy do buraków, które mam nadzieję, nie mają nam za złe pieczenia, szatkowania i polewania sosem! ;o) Warto je jeść, bo mają mnóstwo wartości odżywczych, których mogłoby pozazdrościć im niejedno wytworne warzywo. Betanina, której buraki zawdzięczają swój intensywny kolor jest silnym antyoksydantem, który działa przeciwnowotworowo, bakteriobójczo i przeciwwirusowo! Buraki działają oczyszczająco i odkwaszająco, więc zrobią dobrze każdemu, kto przesadza z mięsem czy słodyczami.

Kwas foliowy - ważne!


Buraki mają dużo witamin z grupy A, C i B, w tym sporo chimerycznego kwasu foliowego. Piszę chimerycznego, bo słabo się wchłania - zbyt słabo jak na zapotrzebowanie organizmu. Dlatego niezależnie od jedzenia buraków czy liściowych warzyw bogatych w tę substancję (łac. Acidum folicum, a folium znaczy liść) należy suplementować ją przez cały rok.

W burakach znajdziemy także żelazo, magnez, potas, wapń oraz rzadko występujące pierwiastki rubid i cez.

Buraki powinny wejść do codziennej diety kobiet w okresie menopauzy, bo zmniejszają rozmaite nieprzyjemności związane z tym stanem.

Dzisiaj burak w wytwornym wydaniu. Ta sałata może być wspaniałym lunchem, albo lekką kolacją. Jeśli ktoś potrzebuje dodatkowych woltów, może dodać krewetki albo pieczonego łososia, a w wersji turbo będzie pasował grillowany camembert. Ale ile to kalorii!? ;o)

Woda z kwiatów pomarańczy


Jeszcze słówko o jednym istotnym, a zarazem egzotycznym składniku sałaty - wodzie z kwiatów pomarańczy. Wprawdzie w osiedlowym spożywczaku jej nie dostaniecie, ale w każdym sklepie z orientalną żywnością, bez najmniejszego problemu. Jest też w wielu internetowych sklepach. Kosztuje od 8 do 15 PLN za 250 ml, a biorąc pod uwagę, że jednorazowo używa się pół łyżki lub łyżkę, jest to korzystna inwestycja.




Jak powstaje woda z kwiatów pomarańczy?

Otrzymuję się ją w procesie destylacji parą wodną. Kwiaty zanurza się w zimnej wodzie i po kilkunastu godzinach ogrzewa się stopniowo, ściśle kontrolując temperaturę. Proces ten wydobywa z kwiatów aromat. Efektem destylacji jest mieszanina wody i olejku aromatycznego. Po zebraniu olejku pozostaje woda, która po odstaniu staje się wodą z kwiatów pomarańczy. Jest ona produktem całkowicie naturalnym i składa się z wody i esencji z kwiatów pomarańczy. Ale zdarza się, że producenci dorzucają jakieś dodatki przedłużające trwałość wody. Takich produktów nie kupujemy! Niech je sobie sami piją!




No to zaczynamy przyrządzać tę obłędną sałatę!

Składniki sałaty:

3 średniej wielkości buraki
spora garść ciemnej sałaty dębowej albo radicchio (może być inna ulubiona)
cykoria
2 łyżki płatków migdałowych
2 pomarańcze
1 granat
1 łyżka oliwy z oliwek extra vergin

Składniki sosu:
40 ml świeżo wyciśniętego soku z pomarańczy (mniej więcej tyle, co z jednej niedużej pomarańczy)
20 ml soku z cytryny (mniej więcej tyle, co z połowy dużej cytryny)
80 ml syropu klonowego
pół łyżki wody z kwiatu pomarańczy (proponuję ostrożność z ilością! Dodawać po kropelce ponad tę połowę łyżki, bo to bardzo intensywny zapach)



Wykonanie

Pieczemy buraki (180 stopni, ok. 1 godziny; po 50 minutach dobrze sprawdzić widelcem, a nuż są gotowe ;o) Można je upiec dzień wcześniej.

Sok z cytryny, pomarańczy i syrop klonowy wlewamy na patelnię i podgrzewamy na małym ogniu, żeby go zredukować do średnio gęstego syropu, ok. 20 minut. Następnie studzimy. Uwaga! Przed wystudzeniem nie dodajemy wody z kwiatów pomarańczy, bo zniknie aromat.

Drugą pomarańczę filetujemy. Najłatwiej obrać i ściąć lekko górę i dół, żeby mieć łatwiejszy dostęp do cząstek. Ostrym nożykiem nacinamy błonki i zdejmujemy je.

Rozcinamy granata i wydłubujemy z niego pestki.

Wsypujemy na suchą patelnię płatki migdałowe i delikatnie prażymy, żeby nie przypalić.

Buraki obieramy i tniemy na cieniutkie plasterki. Ja to robię na szatkownicy nazywanej mandoliną.

Myjemy liście sałaty i cykorii, odwirowujemy wodę i wrzucamy do miski. Wlewamy łyżkę oliwy i mieszamy delikatnie, żeby rozprowadzić oliwę po liściach. Wrzucamy plasterki buraków, cząstki pomarańczy i ziarenka granatu.

Do schłodzonego sosu dodajemy połowę łyżki wody z kwiatów pomarańczy i mieszamy. Polewamy sałatę sosem i posypujemy płatkami migdałów.



TU poprzednia sałata z buraków, jeśli ktoś nie widział, a miałby ochotę poeksperymentować z burakami.



A jak Wy robicie buraki? :o)

2 komentarze:

  1. no piękny ten twój blog Kasiu! obiecuję, ze od Nowego Roku ograniczę mięso. A mojemu staremu zadam wykonanie wszystkich potraw wg Twoich przepisów. Buziaki Agusia ;o)

    OdpowiedzUsuń
  2. Agusiu, czy jesteś pewna, że Twój Stary nie da zlecenia na mnie jakiemuś bandziorowi w związku z zadaniem jakie dostanie? ;o) Ale cieszę się, że Ci się podoba! Nawet bardzo! Bardzo bardzo! ;o)

    OdpowiedzUsuń