poniedziałek, 1 lutego 2016

Ryba w mleczku kokosowym po dominikańsku. Muy bueno!



Co robią prawdziwi polscy patrioci na obczyźnie? Uczą tubylców kisić kapustę! Na tym nie koniec! Był też workshop z robienia twarogu. Zaczęło się niewinnie. Nasza Gospodyni, Cristina, przyniosła nam habichuelas guisadas, tutejsze flagshipowe danie, czyli duszoną fasolę z cebulą i papryką w gęstym ziołowym sosie, może o nie specjalnym wyglądzie, ale szczęśliwie dobrym smaku. 

Cristina jest Dominikanką,  ma męża Fransa - Holendra i są razem od 32 lat. Do nich należy niby-farma, na której mieszkamy. Oni w jednym domu, a my 20 kroków od nich w drugim. Codziennie pod naszymi oknami chadzają dwaj ogrodnicy: Junior (takie imię) i Jose oraz trzy psy - Puciuli - najmądrzejszy z całej wsi oraz dwa czarne o wyglądzie labradorów. Junior mówi po angielsku, więc ucinamy sobie z nim pogawędki o życiu. Z Jose rozmawiamy po hiszpańsku, więc siłą rzeczy nie są to długie konwersacje i sprowadzają się do wymiany cómo estás, muy bien czy mango bueno.