niedziela, 27 grudnia 2015

W świąteczno-noworocznym nastroju! Duszona cykoria w musztardowym sosie z winogronami!


Koniec roku jest, jak zawsze, pełen emocji. Magia świąt niczym kwas solny wyżera ludzkie umysły. Pierwsze objawy zbiorowej schizofrenii zaczynają się już w połowie listopada nieśmiałymi dekoracjami sklepowymi zapowiadającymi świąteczne seppuku.

czwartek, 10 grudnia 2015

Sałata, która wygrała konkurs!



Nawet nie wiecie, ile konkursów rozgrywa się codziennie wokół Was! Ile musi być zwarć w korze mózgowej, żeby wypełnić te wszystkie zadania. Do jakich eksplozji musi dochodzić w głowach osób, które wymyślają pytania!

poniedziałek, 30 listopada 2015

Zupa czosnkowa czyli o smrodach słów kilka!



O czosnku powiedziano już wszystko! Od Bałtyku, aż po Tatry, każdy wie, że jest ZDROWY i ŚMIERDZĄCY! Co ciekawe, to nie jedyne takie połączenie w żywności. Na przykład glony, które rekomendowałam na tych łamach do japońskiej zupy miso, też raczej nie pachną. W ogóle Japończycy pod względem jadalnych smrodów są chyba w światowej czołówce. Na przykład słynna tradycyjna japońska potrawa „natto” robiona ze sfermentowanych ziaren soi śmierdzi jak przepocone skarpetki.

sobota, 21 listopada 2015

Burak w wytwornym wydaniu! Aromatyzowany wodą z kwiatów pomarańczy!


O burakach już tu pisałam. Przepis na sałatę okazał się przebojem, co mnie nie dziwi, bo burakom niewiele potrzeba, żeby błyszczeć na talerzu, jak nie przymierzając, Syriusz w Wielkim Psie!  W zasadzie prawie wszyscy kochają buraki, ale wielu osobom sprawiają problem, bo nie bardzo wiadomo jak je ugryźć. Nie w dosłownym rozumieniu rzecz jasna.

Buraki zakorzenione w polskiej kulturze kulinarnej występują w kilku postaciach - cytuję za Kuchnią Polską: buraki kwaszone, buraki pieczone, buraki tarte z jabłkami, buraki zasmażane, buraki ze śmietaną, barszcz oraz ćwikła. I koniec! Takie dziedzictwo wleczemy za sobą przez pokolenia. Tak robiły nasze babcie, naśladowały mamy, a teraz my miotamy się z tą buraczaną tradycją.

Przypomina mi się tu zabawna historia, którą kiedyś usłyszałam.

czwartek, 12 listopada 2015

Curry z dyni i nerkowców! Baaardzo pomarańczowe!


Wyobraźcie sobie, że rok składa się tylko z listopadów! Horror, co?! Ale mojemu kotu Ryjkowi to nie przeszkadza! Zachowuje dobry humor. Wykorzystuje każdą chwilę nieuwagi, żeby dać dyla do kociej stołówki, w której spędza upojne chwile ze skrawkami słoniny i kiełbas, starym makaronem, skórami z wędzonej ryby i kawałkami pleśniejącej mielonki! To taka kuchnia prawie jak tradycyjna rzymska - z resztek, podrobów, ze słynym coda alla vaccinara czyli wołowymi ogonami i innymi zakończeniami zwierząt. Tania i pożywna!

czwartek, 29 października 2015

Kasza na śniadanie?! Tak!


 W sierpniu przyjaciele wpadli do nas z wizytą na żuławską wieś. Rozkoszowaliśmy się wspólnym zrywaniem warzyw prosto z grządki, zbieraniem ziół na pietruszkowniku, wieczorną flądrą z grilla i pysznym winkiem! ;o) Grały świerszcze, ciepły wietrzyk nawiewał nam dym z grilla na twarze, komary z werwą pobierały krew, szerszenie podkreślały wyjątkowość wieczoru, a my gawędziliśmy do późnej nocy! Na śniadanie wydaliśmy spécialité de la maison czyli danie z kaszy - pęczak z warzywami, orzechami, ziołami i oliwą! Nasi przyjaciele mieli miny takie jakbym proponowała im sałatkę ze żwiru polaną wodą z kałuży!

czwartek, 22 października 2015

piątek, 16 października 2015

Cała Polska suszy śliwki!


Po co suszyć śliwki skoro można za 4 złote kupić paczkę gotowych, a po dołożeniu 5 złotych mieć je w wersji eko czyli bez dwutlenku siarki? W podobnej cenie można szpanować suszonymi śliwkami, które chełpią się Chronionym Oznaczeniem Geograficznym (ChOG) i są to małopolska suska sechlońska i śliwka szydłowska. Te dwie ostatnie oprócz tego, że są suszone, zostały także uwędzone. No więc po co zawracać sobie głowę suszeniem w domu? 

niedziela, 11 października 2015

Jak uległam knedlom, chociaż nie do końca...


Od kilku dni chodziły za mną knedle. Najpierw je ignorowałam, potem zaczęłam odpędzać! Były nieustępliwe, a nawet stały się bardziej natarczywe! W końcu dopięły swego! Poddałam się! Ale w ostatnim tchnieniu zdeptanej godności zdecydowałam zrobić je z mąki z pełnego przemiału!

środa, 30 września 2015

Kto raz spróbował ajwaru, ten już nigdy spokoju nie zazna!

Ceny papryki sięgają dna!  Widziałam już piękną czerwoną  paprykę po 2,90. Na dodatek te jesienne dojrzewające o własnych siłach, są słodsze i mają więcej  wartości odżywczych niż te „gonione” bez udziału słońca. Warto je teraz jeść, no i narobić ajwaru na zimę!

piątek, 11 września 2015

Wrzesień - szarlotki spadają z drzew!



Dokładnie 30 lat temu, 11 września 1985 roku, o tej samej mniej więcej porze czyli mocno już nocnej, siedziałam w pociągu osobowym relacji Warszawa - Katowice i jechałam na mecz Polska - Belgia w ramach eliminacji do Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej. Tak samo obojętnych mi teraz, jak i wtedy! Ale historia ta zaczyna się jakiś tydzień wcześniej.

środa, 26 sierpnia 2015

Mięso zostało rzucone... I co dalej?


Autorem plakatu, który jest mottem tego odcinka jest Pan Lis. Pan Lis jest kobietą, ma Pana Psa i robi fajne rzeczy! Ten plakat (a także wiele innych) można kupić na jej stronie.

A teraz do rzeczy! Rezygnacja z mięsa w diecie jest dobrą okazją żeby przebudować swój model odżywiania. Większość ludzi odżywia się intuicyjnie i bez namysłu. W dobie chorób cywilizacyjnych, takich jak cukrzyca, nowotwory, alergie czy choroby serca, warto świadomie wybierać pewne produkty, a niektóre po prostu wykluczyć. 

sobota, 25 lipca 2015

Czy warto rzucić mięso?


Argument pierwszy dla Romantyków - Zwierzęta mają dusze.

Przestałam jeść mięso jakieś osiemnaście lat temu. Zbiegło się to w czasie z nabyciem żuławskiej chałupy. Pamiętam pierwszą osiedleńczą noc. Gdzieś na samym początku sierpnia, w połowie słonecznego, gorącego dnia zajechaliśmy do siedliska dwoma samochodami osobowymi wypełnionymi po dach dobytkiem.

sobota, 11 lipca 2015

Buraki na salony!


Jestem gotowa zaryzykować tezę, że burak jest Polsce warzywem niedocenianym! Nie rozumiem dlaczego, bo jest bardzo zdrowy, tani i dostępny przez calutki rok! Choćby z tych względów powinien często bywać na salonach. Biedaczysko nie ma jednak szczęścia do PR-u. Kojarzony z rozgotowaną ćtapą, która zatruła życie niejednego przedszkolaka, pozostał na zawsze w moich wspomnieniach ukryty między policzkiem a dziąsłem do dyskretnego wyplucia po wyjściu z jadalni (koleżanka), albo rozmazany we włosach (ja nękana z miłości przez kolegę - mieszkaliśmy na tym samym piętrze i widywałam go w biegającego rajstopach, więc o żadnym uczuciu z mojej strony nie mogło być mowy).

niedziela, 28 czerwca 2015

Czerwiec, a więc sorbet truskawkowy!


Co robię, gdy wracam z łubianką truskawek do domu, a tam taka sama jest już zaparkowana przez Pana Domu? Czterem kilogramom truskawek nie damy rady! Wsłuchuję się w siebie - nie jestem w nastroju konfiturowym - jest późno, nie chce mi się. Może je zmiksować i zamrozić - rozmyślam. To najlepszy sposób na truskawki. Taki mus, po rozmrożeniu, ma moc teleportowania człowieka do jednego z ciepłych czerwcowych dni, wywołując halucynacje spowodowane zapachem i smakiem świeżych truskawek. Tak! Zmiksuję was - mówię do nich! Ale zaraz, zaraz… Mamy zaplanowanych gości, będzie trzeba wydać deser, a więc może jednak nie zostaniecie musem. Nie! Będziecie sorbetem! To znaczy postać musu was nie ominie, ale będzie to tylko jeden z etapów reinkarnacji!

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Syrop z kwiatów czarnego bzu! Koniecznie!




Moim ulubionym pisarzem jest Janosch. Każda jego książka wywarła na mnie wielkie wrażenie i mimo że nie mam pięciu lat (a może właśnie dlatego) poruszyła we mnie najdelikatniejsze struny. Myślicie że się wygłupiam? Słowo, że nie! Dziś przypomniała mi się książeczka o Świerszczyku Muzykancie i Krecie (Wydawnictwo Znak).

piątek, 19 czerwca 2015

Żuławy welcome to czyli Hildegarda zaczyna sezon!

Otwarciu żuławskiej chałupy po zimie towarzyszą zawsze mieszane uczucia! Z jednej strony zanurzenie w kwitnącej łące ma terapeutyczną moc kąpieli w wodach Morza Martwego, z drugiej jednak trzeba zawinąć rękawy i odwalić huk roboty, żeby dom i obejście doprowadzić do stanu używania. Kiedyś korzystaliśmy z usług lokalnej ludności, ale teraz to się panie „wszystko nie opłaci”, więc z odkurzaczem i ścierką w ręku zostaliśmy sami.

wtorek, 26 maja 2015

Makaron z pędami sosny!


W Nowej Polsce, śpiewam z Monty Pythonem! „Always look on the bright side od life”! Pamiętacie tę scenę z Żywotu Briana? Jeśli nie, to proszę, jest TU! A po jasnej stronie jest zawsze coś pysznego do zjedzenia!

czwartek, 21 maja 2015

Z mchu i paproci czyli syrop z pędów sosny!


Wielką przyjemnością związaną z robieniem syropu z pędów sosny jest pozyskiwanie surowca! Spędzenie kilku godzin wśród sosen działa na człowieka tak wspaniale, jak zjedzenie czekolady! Z jedną różnicą - nie ma po tym wyrzutów sumienia! 

czwartek, 14 maja 2015

No cóż, szparagi… po japońsku!




Jak to w maju! Wszędzie szparagi! Tylko czekam, aż jakiś łepek przebije się przez ekran monitora i dziubnie mnie w oko! Nie lubię mainstreamów, źle się czuję w tłumie, ale w przypadku szparagów robię wyjątek i podążam dobrze ubitą drogą usłaną szparagowymi obierzynami!







Uwielbiam szparagi ugotowane po prostu na parze, przyprawione odrobiną masła i świeżo zmielonym pieprzem. Tak przyrządzone mogłabym jadać przez cały szparagowy sezon i nie znudziłyby mi się, ale targa mną też instynkt poszukiwacza przygód. Nie wszystkie moje przygody kwalifikują się do druku, ale tym razem recepturę mogłabym nawet wykaligrafować w niezwykle szlachetnej technice Hatai ;o)


Niezwykłe właściwości szparagów!


Zanim jednak zdradzę sekretny przepis, chcę oddać szparagom należną im cześć! Te niepozone badylki mogłyby zawstydzić niejedno czcigodne warzywo! W zasadzie dostarczają wszystkich niezbędnych składników, żeby zdrowo funkcjonować, przy czym mają jedynie 18 kcal w 100 gr czyli niewiele więcej od sałaty, która ma 13. Wspaniała informacja dla osób dbających o linię! I szansa coś osiągnąć dzięki szparagom przed nadchodzącym latem! (dodajmy - niemrawo nadchodzącym)





Szparagi zawierają duże ilości białka - glutationu, który odgrywa ważną rolę w zwalczaniu m. in. nowotworów i choroby Alzheimera. Spożycie szparagów powoduje wzrost poziomu glutationu w organizmie i pomaga wątrobie w usuwaniu toksyn, dzięki czemu proces odnowy staje się bardziej efektywny. Amerykańscy naukowcy z Institute for Cancer Prevention udowodnili, że odpowiednie stężenie glutationu, jest skutecznym sposobem wzmocnienia systemów obrony organizmu i zapobiegania rozwoju komórek nowotworowych.


Szparagi są fantastycznym źródłem kwasu foliowego (witamina z grupy B) - 150 μg/100 g i wraz ze szpinakiem, bobem i brukselką i roślinami strączkowymi tworzą grupę towarzyską, którą należy polubić, bo kwas foliowy chroni przed starzeniem! Pomaga w naprawie uszkodzonych komórek i jest niezbędny do utrzymania w dobrej kondycji układu krążenia.


Przy okazji warto wspomnieć, że kwas foliowy należy suplementować jak rok długi i szeroki, i nie dotyczy to tylko kobiet w ciąży czy tych, które taki stan planują. W procesie gotowania czy długiego przechowywania, straty folianów sięgają 50–90%. Dlatego spożywanie produktów będących źródłem kwasu foliowego nie zapewnia jego odpowiedniej ilości w organizmie człowieka (przyswaja on około połowę folianów pochodzących z żywności). Natomiast syntetyczny kwas foliowy jest wchłaniany niemal w 100 procentach.


W USA w 1998 roku wprowadzono obowiązek wzbogacania żywności kwasem foliowym. Dodaje się go na przykład do mąki. Rzeczywiście, gdy studiowałam skład chleba, który kupowaliśmy czasami podczas pobytu w USA, w każdym z nich był kwas foliowy. W Polsce takiego obowiązku nie ma, choć niektóre piekarnie go dodają. Trzeba czytać etykiety.


Wracając do szparagow, zawierają one inulinę – węglowodan niezbędny do rozwoju dobroczynnych dla organizmu człowieka bakterii, co zapewnia prawidłowe funkcjonowanie układu pokarmowego.


Do tego wszystkiego szparagi zawierają spore ilości:


- witaminy A
- witamin z grupy B
- witaminy C
- wapnia
- błonnika


Gdy już mamy ufortyfikowaną motywację do jedzenia szparagów, proponuję przygotować danko, które możemy wydać dla naprawdę wyrafinowanego towarzystwa. Na dodatek wykonanie jest łatwe, jak większości potraw, o których piszę, oraz przepotwornie zdrowe!


Robimy szparagi goma-ae czyli w japońskim sosie sezamowym!




Asystent fotografa i podkuchenny.






Najpierw sos, bo to on jest gwoździem programu:


spora garść ziaren białego sezamu


sos sojowy


oliwa z oliwek (ukłon w stronę kuchni śródziemnomorskiej)


ksylitol lub cukier lub syrop z agawy (innymi słowy coś słodkiego)


czerwony pieprz, ale może być i czarny




Składniki, które połączą się z sosem:


pęczek szparagów


30-50 dkg świezego szpinaku (najlepiej takiego w rozetach, jak to się zbiera z pola; jest po prostu lepszy od zapakowanych listków)


garść posiekanych orzechów laskowych (albo innych ulubionych)


ser feta (kolejny ukłon w stronę kuchni śródziemnomorskiej; reprezentujemy ekumeniczne podejście w kuchni)


liście świeżej mięty


kawałek startego Parmezanu lub Grana Padano




Wykonanie


Zacznijmy od sosu. Ziarna sezamu należy uprażyć. Trzeba uważać, żeby ich nie spalić, bo przepalony tłuszcz zawarty w ziarnach staje się rakotwórczy! Na małym ogniu (ja na indukcyjnej płycie ustawiam maksymalnie 3) ogrzewam je poruszając patelnią, żeby proces przebiegał równomiernie.





Uprażone ziarna miażdżymy w moździerzu (uffff, zdanie dla prof. Bralczyka!) ale nie trzeba walczyć o miałki proszek, mogą być kawałki ziarenek, nawet lepiej. Dodajemy dwie łyżki sosu sojowego i cukier (lub wymieniony wyżej substytut) i mieszamy składniki. Tu Japończyk uważa, że jego sos jest już gotowy. Ja natomiast hojnie wlewam oliwę z oliwek. Nie podaję dokładnej ilości, bo zwykle wszystko odbywa się na oko. Proszę więc dobrać do swoich upodobań zarówno ilość sosu sojowego, cukru, jak i oliwy. Ja po drodze próbuję kilka razy. Efekt jest porażający! Słowo honoru, to jest odjazd!


W Japonii najczęściej ten sos łączy się ze szpinakiem. Moim zdaniem pasuje do wielu zielonych warzyw i planuję to udowodnić nadchodzącego lata! ;o)


Sos czeka, więc należy zająć się resztą składników. Umyty szpinak wrzucam na dużą patelnię typu wok i pozwalam mu zwiędnąć na małym ogniu. Trzeba kilka razy odwrócić liście i w żadnym razie nie rozgotować. Operacja na 3 - 4 minuty! Szpinak przekładam do miski i mieszam z sosem. Odstawiam.


Szparagi obieram! Tu muszę odnieść się do pojawiających się tu i ówdzie głosów, że tylko głąby obierają szparagi, a prawdziwi herosi durszlaka pieszczą się szparagami wraz ze skórką!
Otóż, białe szparagi trzeba bezwzględnie obrać, bo w przeciwnym razie podczas biesiady będziemy sobie wyciągać łyko z pomiędzy zębów. Z zielonymi szparagami jest bardziej skomplikowana sprawa. Niektóre rzeczywiście wymagają tylko odcięcia zdrewniałych końców, ale potrafią być całkiem cienkie bestie ze skórą twardą jak na nosorożcu. Decyzję o obraniu należy podjąć przełamując jeden badylek 1/3 od końca i gryząc go. Jeśli nie napotkamy oporu, obieranie mamy z głowy, ale jeśli będzie twardy, trzeba obrać.


Ja tym razem miałam szczęście! Obrałam jakieś 3 cm od końca! Polecam do obierania szparagów specjalny przyrząd (widoczny na zdjęciach)! Jest to rzeczywiście inny wymiar współpracy ze szparagami, a wiem że obieranie niejedną Panią Domu potrafi zniechęcić, zwłaszcza jeśli rodzina jest tradycyjnego (w prawicowym rozumieniu) rozmiaru ;o)


Szparagi gotuję na parze około 5 minut łepkami do góry.


Siekam orzechy, kroję w kostkę fetę, trę Grana Padano i myję liście mięty.


Do szpinaku z sosem wrzucam pokrojone szparagi (kawałki po 5-6 cm), orzechy, fetę i liście mięty. Mieszam, a już na talerzu posypuję startym Grana Padano.





Szparagi goma-ae można zjeść na ciepło, jeśli uda się dobry synchron wszystkich czynności, ale doskonałe są także na zimno, więc nie ma potrzeby się spieszyć! Smacznego!




A to Tajemniczy Ogród, o którym pisałam w poprzednim odcinku! Tu kępa bodziszka żałobnego. Uważam, że tak piękna roślina zasługuje na ładniejszą nazwę. Podobno zawdzięcza ją bardzo ciemnemu kolorowi kwiatów!










niedziela, 26 kwietnia 2015

Czosnek niedźwiedzi - wiosenny superfood!


Mamy pod Warszawą zaprzyjaźnioną działkę, właściwie to nie działka, to Tajemniczy Ogród! Właściciel kupił ją wiele lat temu, żeby zbudować na niej dom, a potem doszedł do wniosku, że jednak nie potrafi wyobrazić sobie życia poza miastem i stracił dla działki zainteresowanie.

wtorek, 21 kwietnia 2015

Jak na narty, to do Val Thorens!


Chyba zwariowałam! Kwitną wisienki i kurdybanki, a ja o nartach! Oj tam, oj tam! Narty w kwietniu mają mnóstwo zalet, choćby to, że jest ciepło i dzień jest długi, a śnieg jakby się nie zorientował, że w dolinach szaleje wiosna! Wiem, co mówię! Dopiero co wyjęłam nogi z butów narciarskich. A jeśli ktoś jeszcze nie ma pomysłu na majowy weekend, podpowiadam - sezon w Val Thorens kończy się na początku maja! No i zacznie się ponownie za pół roku ;o)


piątek, 3 kwietnia 2015

Tradycyjne wielkanocne spring rolls!



Znowu nadchodzą dni triumfu suto zastawionego stołu nad brakującymi pięcioma centymetrami do zapięcia ulubionych letnich spodni. Co gorsza, Wielkanoc ma silne właściwości znieczulająco-odurzające! Pastelowe świąteczne kolory podkreślają lekkość bytu, która ostatecznie okazuje się jednak nieznośną! Jedyna dobra wiadomość, że odwołano ostatnio szkodliwość jajek, więc można skorzystać z okazji i zbombardować się nimi na wiele sposobów. 

piątek, 20 marca 2015

Jest rukiew!

Biadolę ja tu dwa dni temu, że rukwi wodnej w Polsce dostać nie można. Ledwie kropkę w zdaniu postawiłam, przeczytałam, że Pan Ziółko do Warszawy rukiew wiezie na inaugurację sezonu wiosennego. W te pędy na rolniczy targ w fortecy u Kręglickich wyruszyłam po złote runo! ;o)
I rzeczywiście, jak Pan Ziółko powiedział, tak zrobił - rukiew przywiózł! Jest dużo mniejsza od tej amerykańskiej, wielkości rukoli, i jakby bardziej „jadowita”! Była zieloniutka i świeża, jakby w porannej rosie skąpana! ;o)

Targ w fortecy odbywa się co środę (wjazd od Zakroczymskiej), gdyby ktoś chciał pojechać na łowy. Targ działa ponoć do 16.00, ale bywalcy mówią, że last minute lepiej nie przyjeżdżać! Ja byłam po 13.00 i dobrze się zaopatrzyłam.


wtorek, 17 marca 2015

Vege top czyli gwiazdy wśród warzyw!

Które warzywo jest dzisiaj modne? Seler naciowy czy jarmuż? A może awokado lub grapefruit? Które z nich jest superfoodem, który zatrzyma w czasie nasze wnętrze, a na zewnątrz zamanifestuje się gładką skórą, błyskiem w oku i włosem, jak u dobrze utrzymanego charta afgańskiego!

sobota, 21 lutego 2015

Hawajski survival!





Jesteśmy teraz po drugiej stronie wyspy. Mieszkamy 40 km od Hilo, miejscowości o największej liczbie opadów w USA! 276 deszczowych dni - kuszą przyjezdnych informatory! Hilo szczyci się też brakiem plaży, mimo, że leży nad samym oceanem. Na szczęście u nas w zasadzie nie pada, ale czasami zrywa się wiatr. Pewnej nocy obudziła nas przerażająca wichura. Patrzyliśmy w sufit i zastanawialiśmy czy widzimy go po raz ostatni. Cięcie.

wtorek, 10 lutego 2015

Kawa na Hawajach!





Jeszcze przed wyjazdem, gdy szperałam na temat Hawajów, natknęłam się na informacje o kawie z Kony, a właściwie należałoby powiedzieć o słynnej kawie z Kony! Ucieszyłam się, bo oboje jesteśmy fanatykami kawy, a pisząc te słowa mam na myśli bench mark, jakim jest maleńkie, oleiste włoskie espresso. High expectation is a guarantee of failure - powtarza do znudzenia Towarzysz Podróży! Prawdę mówiąc mocno mnie tym irytuje, bo to oznacza, że w zasadzie nie można się cieszyć myślą na coś, a przecież już to jest przyjemnością, nieprawdaż? ;o)

wtorek, 27 stycznia 2015

Hawaje. Pocztówki z Kony!

Dziś wskoczyłam w swoje polskie havaianas, uzbroiłam się w szkło 24-70 mm, światło 2.8, zabezpieczyłam wodę na drogę i jako ten Koziołek Matołek wyruszyłam na poszukiwanie swojego hawajskiego Pacanowa. Towarzysz Podróży, który w minione dni przeholował na falach, postanowił zostać na tarasie i dochodzić do siebie w balsamicznym towarzystwie swoich maili. Poniżej plon meandrowania po okolicy w ciągu trzech godzin! Dziś żadnych przepisów, żadnego wymądrzania się! Same obrazki! No, niektóre z podpisami!

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Hawaje. Co się jada w Raju?


 

Jeśli Raj, to w naturalny sposób przychodzą do głowy jabłka! Nie, jabłek się tu nie jada, bo kosztują 4,5 dolara za 1.3 kg (ta, ni stąd ni z owąd waga, to wynik przeliczenia uncji na kg). Więcej o owocach będzie kiedy indziej, bo są na tutejszych stołach prawdziwe przeboje, które nie mogą czekać!

środa, 21 stycznia 2015

Hawaje! Smaczliwko pozwól żyć!



Nadal nie mogę w to uwierzyć! Jesteśmy na samym środku Pacyfiku! Do najbliższego stałego lądu, Kalifornii jest 4439 km, do Japonii - 7124 km, a na południe, do wysepki Tahiti w Polinezji Francuskiej - 5076 km. 135 kropek na wodzie tworzy archipelag hawajski. Jesteśmy na największej - Big Island, inaczej nazywanej Hawaii Island. Po polsku Duża Wyspa.

wtorek, 6 stycznia 2015

Powrót do korzeni!

Jak wiadomo święta, a zwłaszcza przygotowania do nich, są po to, żeby na haju (czytaj w sklepach, korkach i przy garach) przetrwać listopadowo-grudniowe depresyjne ciemności. Dzisiaj dzień jest dłuższy od najkrótszego aż o 14 minut i w zasadzie można by już zacząć myśleć o lecie ;o) a jeśli tak, to należy zwrócić się ku lekkostrawnym posiłkom nadającym ponownie naszym sylwetkom delikatność płatka róży!