środa, 16 kwietnia 2014

1 100 kcal - czy to da się wytrzymać?


Od dzisiaj aplikuję sobie 1 100 kcal dziennie! Tak żeby dojść do siebie po zimie.

Rys historyczny:

Taką samą kurację zaaplikowałam sobie jakieś 10 lat temu. Efekt utrzymał się przez prawie 7 lat! Potem zwyciężyła miłość do słodyczy i oto, jak w planszowej grze „Chińczyk”, jestem na pozycji startowej. Ale pewna swojej wygranej!
Niezbędne akcesoria:

waga kuchenna
waga łazienkowa
książeczka z wartościami kalorycznymi albo internet
notesik do zapisywania kalorii
notesik do zapisywania wagi

Ogólne zasady:

Walka z przyzwyczajeniami nie jest łatwa, ale po mniej więcej dwóch tygodniach, nowe przyzwyczajenia zastępują stare i życie staje się łatwiejsze. A więc najtrudniejszy (jak zawsze) jest początek.

Największą zaletą diety 1100 kcal jest możliwość jedzenia tego, co się chce! No... przecież wiadomo, że w niewielkich ilościach! 

Po wstępnej analizie tabel z kaloriami bez wahania można stwierdzić z jakimi produktami należy się pożegnać. Należą do nich przede wszystkim słodycze, pieczywo, a właściwie szerzej produkty mączne, no i (sorry) sery!!!!! O chipsach czy żarciu z fast foodów nie wspominam! Nawet ich niewielkie ilości „zżerają” dużą ilość przysługujących dziennie kalorii, a nie zaspokajają głodu na długo. Więc to się normalnie nie opłaca! Chociaż, jak wspomniałam, nie ma przeszkód, żeby z grzesznej listy coś wrąbać, jak człowieka skręca na widok kromeczki chleba. Odradzam kupowanie gotowych potraw w sklepach! Najczęściej nafaszerowane są konserwantami, polepszaczami smaku i zagęszczaczami, no a przede wszystkim robione z najlichszych czyli najtańszych produktów, żeby dało się na tym zarobić! Na to szkoda zdrowia! 

Z otwartymi ramionami witamy natomiast w naszym jadłospisie warzywa. Najmniej grzeszne są między innymi: ogórki, pomidory, cukinia, brokuły, kapusta (w tym kiszona), bakłażan, szparagi (już zaraz sezon!!!), rozmaite sałaty, kalafiory, fasolka szparagowa itd. Między warzywami będą w naszej diecie ryby i nabiał! Nie jem mięsa, z wyjątkiem okazjonalnie drobiu, więc białka dostarczam sobie z ryb i owoców morza właśnie! Zachęcam do rezygnacji z mięsa! Wcale nie jest zdrowe i na dodatek okupione cierpieniem zwierząt! Z owocami trzeba trochę uważać, bo większość ma mnóstwo cukru! Proponuję nie myśleć na razie o sezonie na czereśnie! Będziemy się martwić jak nadejdzie!

Należy się też ruszyć po zimie! Trzeba zdjąć pajęczynę z roweru i najlepiej robić każdego dnia co najmniej półgodzinną rundkę! Rower wydaje się najłatwiejszy i najprzyjemniejszy! Ale może to być bieganie albo siłownia. Cokolwiek! Uwaga! Nie oszukujmy się, że po wysiłku fizycznym można więcej zjeść! Kurczowo trzymamy się 1 100 kcal and no excuses! Ruch sprawi, że nie sflaczejemy! Poza tym wysiłek fizyczny indukuje produkcję endorfin, które wprowadzają nas w dobry nastrój, co z kolei umacnia wiarę w siebie! Będzie nam ona teraz potrzebna!

Uwagi techniczne:

Ważymy się dwa razy dziennie! Rano (bez piżamy) i wieczorem (też bez piżamy) i zapisujemy wagę w notesiku. Te pomiary to nagroda za wysiłek! Codziennie poranna waga będzie pokazywała mniejszą wartość o jakieś 20 dkg. Po czterech, pięciu dniach, to już prawie KILOGRAM! Szalenie motywujące!!!

Liczenie kalorii wszystkiego, co niesie się do ust wydaje się koszmarem! Jest istotnie, ale tylko przez kilka do kilkunastu dni. W praktyce okazuje się, że nasz jadłospis jest dość ograniczony, mamy swoje ulubieństwa, po które sięgamy najczęściej, więc szybko można nauczyć się jaką, co ma wartość.

Reszta będzie wychodziła w praniu! Zaczynamy!