czwartek, 22 października 2015

Czosnek niedźwiedzi i topinambur w jednym stali ogrodzie…

Dwie rewelacyjne rośliny - niezwykle zdrowe i bardzo smaczne! Oraz efektowne! Jeśli chcielibyście je w następnym sezonie zjeść, to dobrze byłoby je teraz posadzić! Naprawdę warto!




CZOSNEK NIEDŹWIEDZI

Czosnek niedźwiedzi (allium ursinum) jest bardzo popularny we wszystkich krajach wokół Polski, ale niestety nie u nas, no może z wyjątkiem rubieży południowych, gdzie parę osób o nim słyszało i go zjada. W całej Polsce objęty jest częściową ochroną gatunkową, co w praktyce oznacza, że nie można go zrywać! Można go natomiast uprawiać w ogrodzie, do czego bardzo namawiam, bo wiosną wraz ze spłynięciem śniegów można zajadać się pysznymi i zdrowymi liśćmi! Czosnek niedźwiedzi pojawia się wcześnie, bo razem z przebiśniegami, a więc wtedy, gdy nie ma niczego w kolorze zielonym, co nadawałoby się do jedzenia! Podobno czosnkiem niedźwiedzim raczą się niedźwiedzie wybudzone z zimowego snu - stąd nazwa!

Te piękne liście mają wszystkie właściwości czosnku! Ba, przebijają czosnek pod względem zawartości siarki - mają jej pięć razy więcej i są rośliną najbogatszą w ten minerał  w Europie. Siarka pełni ważną funkcję, odpowiada między innymi za odtruwanie organizmu. Inną substancją, którą chełpi się czosnek niedźwiedzi jest adenozyna, silny antyoksydant, o działaniu zbliżonym do witaminy A, C, E i selenu!



O tym, co można zrobić z czosnkiem niedźwiedzim, pisałam na wiosnę. Zapraszam TU. A wszystkich, którzy mają jakąś skibę ziemi albo dużą donicę i balkon, namawiam do wsadzenia choćby kilku cebulek! Czosnek niedźwiedzi lubi zacienione miejsca, ziemię przepuszczalną, żyzną i wilgotną. Łatwo się rozprzestrzenia, tworząc dekoracyjne zielone łany! Trzeba się jednak liczyć z tym, że mniej więcej w lipcu zaczyna zamierać, liście żółkną, schną i znikają! Aż do wiosny! Cebulki widziałam na allegro! Uwaga! To nie ja jestem sprzedawcą! ;o)

TOPINAMBUR

Drugą rośliną, którą warto mieć w ogrodzie jest topinambur (Helianthus tuberosus)! To odmiana słonecznika - nazywa się go także słonecznikiem bulwiastym. Podobnie jak słonecznik kwitnie na żółto, ale kwiaty są sporo mniejsze, za to badyle dorastają do 3 metrów wysokości! Miał topinambur przez chwilę szansę stać się ziemniakiem, bo został przywieziony z Ameryki Południowej (choć pochodzi z Północnej) w podobnym czasie, ale ze względu na trudniejsze przechowywanie i uprawę przegrał w wyścigu do europejskich stołów! Chyba szkoda, bo oprócz tego, że zdrowy, to jeszcze ładny!



Możliwości topinamburu są niewiarygodne! Pomaga w ustabilizowaniu poziomu cukru we krwi, obniża też poziom cholesterolu HDL, reguluje ciśnienie krwi oraz pracę przewodu pokarmowego, chroni wątrobę i nerki. Działa oczyszczająco, pomaga pozbyć się metali ciężkich i toksyn pochodzenia organicznego. Podnosi odporność. Oprócz tego działa przeciwstresowo oraz podnosi zdolność koncentracji!

Bulwy zawierają do 17% inuliny, wielocukru, który jest odporny na działanie ludzkich enzymów trawiennych, dlatego niestrawiony trafia do jelita grubego, gdzie ulega fermentacji i staje się pożywką dla flory jelitowej. Odżywione bifidobakterie przyczyniają się do lepszego funkcjonowania jelit i wzmocnienia systemu immunologicznego. Poprzez korzystne działanie na florę jelit, wpływa także na przyswajalność niektórych minerałów: magnezu, wapnia, cynku i żelaza. Ich lepsze wchłanianie może z kolei wpłynąć na odpowiednią mineralizację kości w okresie dojrzewania i menopauzy. Zawarty w topinamburze błonnik wiążąc się z wodą, zwiększa swoją objętość i ogranicza kaloryczność pokarmu.

W przeciwieństwie do czosnku niedźwiedziego, topinambur uwielbia stanowiska słoneczne. Najlepiej rośnie, gdy ma dostatek wody, chętnie na brzegach rzek i jezior! Kwitnie stosunkowo późno, bo zaczyna w sierpniu i rozpędza się we wrześniu i październiku.




Słonecznik bulwiasty, poza tym, że przewyższa ziemniaczka pod względem wartości odżywczych, góruje nad nim także jeżeli chodzi o zastosowanie. Choćby to, że można go jeść na surowo i to bez obierania - wystarczy umyć! Surowy topinambur smakuje zdumiewająco, jak wyłuskane świeże ziarenka słonecznika! Świetnie zachowuje się poddany obróbce cieplnej. W zasadzie tak, jak ziemniak. Można go gotować, parować, piec, dusić i smażyć - czego tylko dusza zapragnie. 

Po ubiegłorocznych jesiennych, kulinarnych eksperymentach z topinamburem zapragnęliśmy mieć go na żuławskim siedlisku. W poszukiwaniu bulw odpaliliśmy internet i zaczęliśmy dzwonić do producentów. Wkrótce okazało się, że gdybyśmy potrzebowali 500 kg nie byłoby problemu, ale dla pięciu kilogramów nikomu nie chce się zakładać gumiaków i iść w pole, żeby nakopać. Wreszcie jeden nagabywany przez telefon gość poradził: A weź pan się rozejrzyj po okolicy. Na pewno gdzieś tam rośnie, wykopiesz pan i po krzyku. Posłuchaliśmy rady i zaczęliśmy się rozglądać. Po drodze po zakupy skanowałam wzrokiem pobocze w poszukiwaniu charakterystycznego zielska. I co? Facet miał rację! Nie ujechaliśmy 4 km, gdy dostrzegliśmy żółte łebki kiwające się na wietrze z pobocza. Rosły na skraju pola, z którego zebrano już ziemniaki. Częściowo rozjechane traktorem, dawały sygnał, że nie są uprawiane, tylko wyrosły same z siebie i najprawdopodobniej nikt nie wie, jakie tajemnice kulinarne skrywają. Z nieco mieszanymi uczuciami, nazywanymi duszą na ramieniu, bo jednak bez pytania właściciela pola, zajechaliśmy następnego dnia ze sprzętem ogrodniczym w postaci szpadla, sekatora, rękawiczek oraz wiaderka i wykopaliśmy parę kilogramów bulw. Zadanie okazało się łatwiejsze niż sądziliśmy, bo bulwy były bardzo płytko pod ziemią i w zasadzie można było wyrywać rośliny bez użycia ciężkiego sprzętu. Przydał się jedynie sekator do oddzielania części podziemnej od grubego badyla. Zostawiając błotniste odciski, dowody przestępczej działalności, ale jednak w poczuciu dobrze wypełnionej misji, wróciliśmy do domu.




Z kwiatów zrobiłam bukiet, kilka bulw schrupaliśmy na surowo po umyciu i pokrojeniu w plasterki! Pycha! A kilka ugotowaliśmy na parze i zjedliśmy z odrobiną masła! Reszta została posadzona i powoli zaczynamy wyglądać wiosny! 


Topinambur pojawia się coraz częściej w sklepach. Od końca października zaczyna się na niego sezon - im dłużej bulwy siedzą w ziemi, tym są większe i smaczniejsze. Mało tego, topinambur jest  mrozoodporny, co oznacza, że jeśli ma się swój zagon, bulwy można podbierać dopóki mróz nie skuje ziemi uniemożliwiając wykopki. Dwa tygodnie temu widziałam topinambur w Almie. Na wiosnę kupowałam go na bazarku w Fortecy Kręglickich.
Warto jeszcze dodać, że w Polsce uprawiane są dwie odmiany topinamburu, o ślicznych nazwach - Albik (biały, maczugowate bulwy i Rubik, wytwarzający nieregularne, owalne bulwy z fioletową skórką.

Akurat wyszło słońce, przez okno spoglądam na grządkę! Do boju Kochany Albiku! Czekamy!


8 komentarzy:

  1. Topinambur znam tylko ze słyszenia, nigdy nie widziałam. Czosnek niedźwiedzi za to znam i mam w kuchni i bardzo lubię dodawać nawet tylko jako jedyna przeprawę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam zacząć znajomość z topinamburem od zjedzenia na surowo, pokrojonego w plasterki! Obierać nie trzeba, wystarczy umyć! Cudnie smakuje, jak świeży słonecznik! Jesienią bardzo często jest w Almie, no i na eko bazarkach!

      Usuń
  2. Mnie ostatnio koleżanka poczęstowała makaronem z dodatkiem czosnku niedźwiedziego i bardzo mi posmakował, nawet dzieciaki chętnie jadły :), ale tych słoneczników bulwiastych to nie znam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, mogę napisać Ci to samo, co w komentarzu powyżej! Po prostu spróbuj! ;o)

      Usuń
    2. No mam ochotę :), tylko nie wiem czy uda mi się gdzieś u mnie kupić, zobaczymy :)

      Usuń
    3. Rozejrzyj się, czy nie rośnie gdzieś w pobliżu! Teraz jeszcze kwitnie, więc łatwo rozpoznać, no i jest akurat sezon na podbieranie bulw! Na zdjęciach widać jak wygląda w całości i z bliska ;o)

      Usuń
  3. Czosnek niedźwiedzi jest bardzo dobry w serku takim na kanapki. Pycha. Ciekawie piszesz. Moja mama ma podobne przekonania jak Ty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W serku, w pesto, w sałacie, w kanapce! Jestem fanatyczną wielbicielką tych liści! Nie mogę doczekać się świeżych! Cieszę się, że ciekawie Ci się czytało! Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń