piątek, 16 grudnia 2016

Polish hummus czyli hipsterska kapusta z grochem.


Trudno wyobrazić sobie bardziej polskie danie od kapusty z grochem! Znane było już w czasach, gdy Puszcza Białowieska była młodnikiem. Kapuściane głowy pyszniły się na słowiańskich zagonach, groch wspinał się po prapolskich tyczkach i oba warzywa względnie łatwo wytrzymywały do przednówka pozwalając przeżyć Mściwojom, Gniewomirom i Rzepichom zimę, o jakiej teraz nie mamy bladego pojęcia. Ma zatem kapusta z grochem piękny rodowód! Jest zdrowa, tania i łatwa do zrobienia! Musi się jeszcze stać modna! Ja dzisiaj właśnie w tej sprawie!

Wprawdzie odwołałam się na początku do polskości, ale prawdę mówiąc ma to dla mnie drugorzędne znaczenie. Wiem natomiast, że jest na to zapotrzebowanie społeczne! Wielką karierę zrobiło hasło - dobre, bo polskie, któremu sprzeciwiałam się i sprzeciwiać się będę, bo nie ma ono żadnego sensu, poza karmieniem chorego polskiego ego! Mało tego, uważam, że tego typu przekazy są szkodliwe, bo próbują budować wspólnotę z, pardon, gówna! Coś może być dobre, bo jest zrobione, na przykład, z wysokiej jakości produktów, ale nie dlatego, że jest polskie, niemieckie czy amerykańskie! Niemniej jest kilka polskich rzeczy, które warte są wypromowania i do nich, z całą pewnością, należy kapusta z grochem!

Ludzie uwielbiają tradycje! To im porządkuje świat, jednoczy, daje wsparcie, wyznacza rytm itd. Tak jest wszędzie na świecie! Wszędzie są fajne tradycje i zupełnie do kitu, z którymi należałoby walczyć. Uważam, że tradycje, które związane są z hekatombą zwierząt powinny zniknąć raz na zawsze! To znaczy mogą sobie być, ale bez udziału zwierząt.

Do nich należy na przykład amerykańskie święto Thanksgiving, na które zabija się co roku ok. 46 milionów indyków. Na dodatek jest to święto o charakterze naszych dożynek, więc te biedne indyki nie mają głębszego sensu, a gdy jeszcze dołożymy do tego informację, że podczas celebrowania pierwszego Thanksgiving, które odbyło się w 1621 roku, nie jedzono indyków, to ciśnie się na usta jedno pytanie: what the fuck?

Tak się złożyło, że w tym roku zostałam zaproszona na Thanksgiving do rezydencji Ambasadora Amerykańskiego Paula Jonesa! Poszliśmy tam z Panem Domu z ciekawości i oddolnej przyjaźni polsko-amerykańskiej - ostatecznie to najważniejsze amerykańskie święto! Nie planowałam naturalnie jeść indyka, ale miałam poufne informacje, że głodna prawdopodobnie stamtąd nie wyjdę! (dzięki Agnieszko ;o) Chciałam też na wysokim szczeblu poruszyć sprawę męczeństwa indyków!

Okazało się, że żona Pana Ambasadora Catherine Jones jest autorką książek kulinarnych. Pogawędziłyśmy sobie na temat odżywiania, zgadzając się w wielu sprawach, do czego punktem wyjścia było wyznanie Pani Ambasadorowej, że na co dzień mięsa nie je i ma syna veganina! Tym samym, powód do zrobienia rozróby w obronie indyków jakby zmalał! ;o)

Z niepokojem obserwuję w ostatnich latach próby zainicjowania „nowych tradycji”, które promują jedzenie zwierząt. Jedną z nich jest gęsina na świętego Marcina! Pomysłodawcy chcą, żeby od 11 listopada do 4 grudnia odbywał się swoisty festiwal jedzenia gęsi! Pikanterii temu pomysłowi dodaje fakt, że święty Marcin uważany jest za patrona winogrodników i winiarzy oraz opiekuna bydła, ptaków i (sic!) gęsi!

Celebrujcie sobie to święto rogalami! Świętomarcińskie wypieki przekroczyły już granice Poznania i zaczęły podbój Polski! Wprawdzie te, które widziałam w Warszawie przerażały swoim wyglądem! Były wielkie i pełne wszystkiego, ale przecież od czasu do czasu można zgrzeszyć, jak ktoś potrzebuje skotłować sobie wątrobę. Inna sprawa, że podobno prawo do nazwy mają tylko te rogale, które zostały wypieczone w Poznaniu i to w konkretnych cukierniach, więc te warszawskie to były raczej fałszywki. Niemniej podsycanie tej tradycji nikogo nie krzywdzi, a przynajmniej nie wbrew jego woli, więc jest ok.

Kolejna sprawa, to karpie! Walczę przez to swoje male okienko ze sprzedażą żywych karpi już od kilku lat! Wygląda na to, że  nastąpił wreszcie przełom w tej sprawie dzięki wyrokowi Sądu Najwyższego z 13 grudnia 2016 roku, który ostatecznie przyznał karpiom, jako zwierzętom kręgowym, wszystkie prawa wynikające z ustawy o ochronie zwierząt. Z wyroku nie wynika wprost, że nie można sprzedawać żywych ryb, ale warunki ich sprzedaży są na tyle trudne do spełnienia, że prawdopodobnie tradycja żywego karpia przejdzie do historii.


No to wracajmy do kapusty z grochem! Marzy mi się reaktywacja tej potrawy! Uwielbiam ją! Wszystko przemawia na jej korzyść, może z wyjątkiem wyglądu, który niestety przypomina kociego pawia! Ale mam ja tu pewien pomysł!

Moja kapusta z grochem jest raczej grochem z kapustą. Na dodatek zamieniłam żółty groch na zielony. To z dwóch powodów - ten zielony groch jest pyszny, no i chciałam nadać potrawie kolor!

Zielony groch odkryłam rok temu podczas pobytu w Dominikanie. Tam od roślin strączkowych uginają się półki i pewnego razu uśmiechnął się do mnie ON! W Polsce nie tak łatwo go kupić, ale znalazłam półkilogramowe paczki po ok. 2 zł w hipermarkecie Tesco. Można też kupić zielony groch w sklepach ze zdrową żywnością. Ten jest lepszy od tego tescowego, ale jest też droższy.

Drugi zabieg, jaki przeprowadziłam w kierunku poprawienia wyglądu kapusty z grochem, to dodatek soku z jarmużu! TAK! Jestem z tego wynalazku bardzo dumna! Ale jest potrzebna do tego wyciskarka do soków. Wpadłam na ten pomysł, bo do zielonych soków owocowo-warzywnych dodaję często jarmuż i ma on najpiękniejszy zielony kolor, jaki widziałam w życiu! Tu sprawdził się doskonale nie wpływając na smak kapusty!

Kolejna sprawa to dodatki - moje ulubione grzyby shiitake, szalotka i świeży majeranek. Nie ma w mojej kapuście żadnych produktów pochodzenia zwierzęcego, więc jest vegetarian and vegan friendly!

To do dzieła!



 KAPUSTA Z GROCHEM

Składniki:

400 gr suchego zielonego grochu (może być też żółty)
300 gr kapusty kiszonej
100 gr grzybów shiitake (można zastąpić grzybami leśnymi)
3-4 szalotki
1 marchewka
3 liście jarmużu
doniczka świeżego majeranku
2 ząbki czosnku
1 łyżeczka syropu z agawy
kawałek 10x10 cm glonów kombu do gotowania grochu, jeśli nie chcecie mieć gazów!
masło klarowane lub oliwa z oliwek do smażenia
sól i pieprz

Wykonanie:

Groch namoczyć. Ten z Tesco moczyłam 12 godzin, a potem gotował się ze dwie drań jeden. Te przepołowione krócej się gotują. Najlepiej poczytać rekomendację na opakowaniu! Ugotować z płatem kombu do miękkości. Odcedzić. Ugnieść widelcem albo delikatnie zblendować, tak żeby zostały kawałki grochu.

Marchewkę zetrzeć na dużych oczkach. Kapustę pokroić niedbale, żeby nie było bardzo długich kawałków. Wrzucić marchewkę do kapusty i zagotować. Dusić około 10 minut. Zdjąć z fajerki.

Grzybom shiitake odciąć nóżki i pokroić w plasterki (są dużo twardsze od kapeluszy, więc trzeba je wrzucać na patelnię wcześniej) pokroić. Kapelusze pokroić w plasterki o grubości ok. 0.5 cm. Szalotkę pokroić w piórka. Roztopić masło lub wlać oliwę, rozgrzać i wrzucić nóżki, po kilku minutach kapelusze i szalotki i dusić około 8 minut.

Wycisnąć sok z jarmużu - powinno być kilka łyżek płynu.

Kapustę połączyć z grochem, dodać sok z jarmużu, wcisnąć czosnek i dobrze wymieszać, żeby sok się równo rozprowadził. Dodać grzyby i szalotkę, wymieszać i podgrzewać przez kilka minut. Spróbować i w razie potrzeby dodać syrop z agawy, sól i pieprz. Na sam koniec dodać posiekany majeranek i jeść z żytnim świeżym chrupiącym chlebem!

Kapusta dobrze przechowuje się przez 2 dni. Nadaje się do zamrożenia. Proporcje grochu do kapusty to kwestia indywidualnych upodobań! Warto poszukać własnego smaku, bo nie ma tu ortodoksji! Smacznego!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz