poniedziałek, 22 września 2014

Zakopane - polskie St. Moritz!


Zakopane - polskie St. Moritz! Obie miejscowości, to górskie przedwojenne kurorty. Klientela z okładek kolorowych czasopism obecna cały rok, jak zarys gór na niebie. Eleganckie promenady - w przypadku St. Moritz - via Serlas, gdzie przycupnęły butiki Escady, Prady i Chanel, a w Zakopanem
- Krupówki, gdzie strategiczne miejsca zajęły równie modne H&M, Reserved i Cena Czyni Cuda! Jak Krupówki długie i szerokie, obłok frytkowego tłuszczu kładzie się trwałą warstwą na ubraniu i włosach, ale przecież zapachem szwajcarskiego fondue z kratek wentylacyjnych też nie nacieramy sobie nadgarstków, żeby wabić przedstawicieli płci przeciwnej! W obu kurortach od komercji wypadają zęby i to bez udziału pijanych górali. Tyle, że u nas więcej nadgryzionych próchnicą!

Jest jednak kilka różnic. Sloganem reklamowym St. Moritz jest: „Top of the world”, podczas gdy Zakopane kusi hasłem „Zakopane - najbliżej Tatr”. W badaniu GFK, 21% Polaków, uznało to sformuowanie za jedno z najbardziej zachęcających terytorialnych haseł! Trudno się dziwić, skoro w konkurencji startował „Magiczny Kraków” i „Bolesławiec - miasto ceramiki”. Na tym tle, nawet to wyrąbane ciupagą hasło Zakopanego może zachwycić! A w ogóle, czy polskie miasta nie powinny się raczej reklamować obietnicą czystych kibli w restauracjach, muzeach i na dworcach? Jeszcze by Henkel z Unileverem podsponsorowały billboardy! Dla każdego czysty zysk!   

Wracajmy do różnic. Do St. Moritz da się sprawnie dojechać samochodem, bo lokalsi nie blokowali od wojny budowy dróg. W pięć razy mniejszym St Moritz jest 13 kolejek linowych i szynowych, a w Zakopanem, jak wiadomo dwie! 
St. Moritz chwali się 322 dniami słońca w roku, podczas gdy Zakopane podaje z dumą średnią roczną temperaturę, wynoszącą 5,1 stopnia C! Hu hu ha…! Tu uderza przede wszystkim różnica podejścia!

Tygodnik Podhalański stawia „kropkę nad i” w tekście o klimacie Zakopanego: częsta zmienność warunków pogodowych, wiatry halne, obniżone ciśnienie w stosunku do ciśnienia normalnego i temperatura odczuwalna, kształtowana przez wilgotność i wiatr, nie sprzyjają osobom z chorobami serca i układu krążenia, a także o chwiejnym układzie nerwowym, a dla zdrowych turystów z nizin zalecany jest 3-dniowy okres aklimatyzacyjny.





Właśnie wróciliśmy z Zakopanego, gdzie moja Mama z chorobą wieńcową i po zawale - a jakże, realizowała w naszym towarzystwie prezent na 80 urodziny! Wyjazd miał charakter dywersyjno-sentymentalny! Mama nie była w Tatrach od lat, bo od kardiologa miała szlaban na wyjazdy w góry, ale teraz uległa marzeniom i dała nogę! Z oczywistych względów, szaleństwa musiały ograniczyć się do dolin. Mama zapragnęła też odnaleźć niektóre domy, w których spędzała urlopy od lat pięćdziesiątych. Jednym z nich była Szarotka w Bukowinie Tatrzańskiej - wakacje 1959, pamiętne ze względu na Józka, lokalnego artystę, co to z miłości oszalał i żenić się chciał! Przystojny był i do starego góralskiego rodu należał, cóż kiedy pił za dużo, jak na mamy standardy! ;o) Gdyby jednak uległa jego urokowi, mogłabym być teraz sporo starsza!

W Bukowinie bez trudu ustaliliśmy, że Szarotki już nie ma, bo po odzyskaniu jej przez byłych właścicieli, zmieniła nazwę na przedwojenną - Willa Alta. Stoi na górce tak samo, jak 55 lat temu! Misja została wypełniona! Zlecenia na szukanie Józka na szczęście nie mieliśmy!

Pogoda była piękna, więc pojechaliśmy kawałek w kierunku Łysej Polany, skąd rozciągał się widok na panoramę gór, a na łące górale grabili skoszone siano. Bajkowy widok. Zaczęłam się nawet rozglądać za kotem w butach!



Te stelaże na siano nazywają się ostrewki. Pierwotnie robione były z całych świerków, teraz kolce wkręcane są w drewniane pale. Ustalił to Towarzysz Podróży w rozmowie z pracującymi na łące góralami. 


Kolejne dwa zakręty dalej pojawił się przy drodze ponętny lasek, więc zarządziłam krótkie relaksacyjne grzybobranie! W Zakopanem widzieliśmy baby z rydzami, więc z nadzieją ruszyliśmy w krzaki. Ach, gdyby tak znaleźć rydze na patelnię! 




Goryczka trojeściowa - największa z goryczek rosnących w Polsce.


Towarzysz Podróży, wyjątkowo, nie uważający się za eksperta w sprawach grzybowych, zawsze zwołuje konsylium w przypadku każdego napotkanego grzyba. Tak było i teraz! Stał nad kolonią małych psich grzybków i wpatrywał się w nie zachwyconym wzrokiem! Nie zdążyłam jeszcze otworzyć ust, gdy nadeszła Mama, spojrzała na grzyby i orzekła: to opieńki! 





Nigdy nie zbierałam opieniek, mało tego, chyba nigdy nie widziałam, ani nie jadłam! No ale przynajmniej oboje z Towarzyszem Podróży o opieńkach słyszeliśmy. Gdy próbowaliśmy zaprzysiąc mamę na okoliczność ich prawdziwości, wymiękła! Ale chwyciła za telefon i wyekspediowała mms-em foto do Alusi, grzybowej specjalistki, z którą pustoszą co roku wilżańskie lasy! Żeby zminimalizować ryzyko, my też wysłaliśmy podejrzane grzyby do naszych ludzi na Bornholmie, oraz do Marzki, która zna się na kaniach, więc była nadzieja, że również na opieńkach. Po chwili mieliśmy nie budzące wątpliwości certyfikaty prawdziwości od Alusi i z Bornholmu oraz info od Marzki, że nie zbiera blaszkowych (z wyjątkiem kań), ale w razie czego chętnie przejmie moją kolekcję zwierzątek z Lidla! Żyję Marzenko, ale sezon grzybowy jeszcze się nie skończył, nie trać nadziei he he!




Towarzysz Podróży w roli Grzybiarza Przydrożnego!





Zbieranie opieniek, to wielka przyjemność! Robi się to kosą i cała akcja trwa 10 minut! Jest też druga strona medalu! Opieńki są groźnym pasożytem drzew iglastych, najczęściej świerków. Kolonia grzybów, oznacza zagładę dla okolicznych choinek! A to dzięki ryzomorfom W uproszczeniu, to sznury grzybni czyli system korzeniowy opieniek. Nazwa ryzomorfy pochodzi od ich podobieństwa do korzeni z łac. rhizo - korzeń, morpha - kształt. W lasach koło Michigan w USA znaleziono indywidualny klon opieńki Armillaria bulbosa, który zajmuje co najmniej 10 hektarów, waży co najmniej 10 ton. No, ale to Ameryka! 

Badania ostatnich lat wykazały, że grzyby są nieoczekiwanie dobrym źródłem witamin i składników mineralnych. Co prawda, zawierają niewiele witamin rozpuszczalnych w tłuszczach (A, D, E, K), ale z witamin rozpuszczalnych w wodzie charakterystyczna jest wysoka zawartość witamin z grupy B, spora witaminy C (mniej niż w owocach, ale więcej niż w większości warzyw) i biotyny (wit. H). Stężenia poszczególnych witamin (na przykład B2, B3 czy B5) porównywalne są z takimi produktami wzorcowymi, jak wątroba, drożdże czy marchewka. Grzyby są również znakomitym źródłem substancji mineralnych, a poszczególne gatunki kumulują nawet pierwiastki śladowe zawarte w glebie rejonu, w którym rosną. 
Spory dietetyków o ciężkostrawność grzybów wynikają z trudnego trawienia ich ściany komórkowej. Z drugiej strony jest to nic innego jak błonnik zalecany w celu oczyszcznia przewodu pokarmowego, tyle że w przypadku grzybów jest to chityna, a w przypadku roślin celuloza.
Tak czy owak, zaleca się stosować grzyby raczej jako dodatek niż danie główne i nie karmić nimi dzieci. Nasze opieńki, te najmniejsze zostały zapakowane do słoików z octem, a te trochę większe zostały uduszone i w towarzystwie kaszy stały się pysznym śniadaniem przed wyruszeniem w góry, to znaczy w doliny!



Moja ulubiona kasza jęczmienna pęczak z duszonymi opieńkami (trafiła się też kurka sierotka), koperkiem, natką i dymką. Kasze to śniadaniowa specjalność naszego domu!


Opieńki w occie! Przepis Alusi! 
Zrobiliśmy kilka słoików, ale na potrzeby dowodowe tego blogu, jeden został po dwóch dniach otworzony i skontrolowany! Grzyby były cudowne! Można robić na moją odpowiedzialność!  
Opieńki oczyścić i szybko umyć, żeby nie zdążyły napić sie dużo wody. Włożyć do garnka, zalać wodą, dodać łyżkę octu i zagotować. Gotować 5 minut, a następnie odlać wodę! W przypadku opieniek jest to konieczność, bo zabieg ten pozwala usunąć z grzybów substancje mogące powodować niestrawność! Dotyczy to opieniek przyrządzanych na każdy możliwy sposób. 

Zalewa: 

4 szklanki wody,
1 szklanka octu, 
1/3 szklanki cukru, 
łyżka soli,
2 szalotki pokrojone w piórka,
marchewka pokrojona w plasterki,
liście laurowe, ziele angielskie, czarny pieprz

Zagotować wszystkie składniki zalewy. Dodać ugotowane wstępnie i odcedzone opieńki. Gotować 15 minut. Wrzące opieńki wraz z zalewą nakładać do słoików, zakręcić i zostawić do wystygnięcia. Spróbować wytrzymać do zimy, a przynajmniej do późnej jesieni!



Zestaw grzybiarza w kierunku grzybki w occie: ocet, liście laurowe, ziele angielskie i czarny pieprz. 




Jak wspomniałam, prawdziwe góry były poza naszym zasięgiem, ale zaliczyliśmy najbliższe doliny: Strążyską, Kalatówki, Kondratową i Kościeliską i Chochołowską. W Dolinie Chochołowskiej najbardziej widać spustoszenie, jakiego dokonał halny w ostatnią Wigilię. Mnóstwo przewróconych drzew i w zasadzie wzdłuż całej drogi trwają prace mające na celu usunięcie zniszczone drzewa. Warczą piły i silniki ciężarówek! Mało nastrojowo! 




Ale są też dobre wiadomości. U wlotu doliny czekają rowery górskie, którymi można przejechać całą drogę, albo jakiś odcinek. Nawet kilka osób walczyło o życie na śliskich kamieniach! 



Druga dobra wiadomość, to owce pasące się na Polanie Chochołowskiej. Dawczynie mleka na oscypki! Udało nam się ustalić kilka pożytecznych informacji dotyczących serów. Otóż, z mleka owczego wyrabiane są w zasadzie jedynie te największe. Takie, jak ten na zdjęciu.



Pozostałe robione są z krowiego. Jeśli sprzedawca twierdzi, że mały oscypek zrobiony jest z owczego mleka, to prawie stuprocentowo łże! Jest pewna szansa, że te średniej wielkości (zdjęcie niżej) są z mleka mieszanego - krowiego i owczego. 



Poza tym od końca października do początku maja owce nie pasą się na zewnątrz i nie są dojone, w związku z czym nie robi się serów z owczego mleka, bo go normalnie nie ma! Gdy ktoś wtedy oferuje oscypki z owczego mleka, to chce ofajać frajera z miasta!





Czcigodna Jubilatka po zdobyciu Polany Chochołowskiej!




Schronisko na Hali Kondratowej 1341 m.


Wasza reporterka w pozycji kozicy. Świstak robi zdjęcie!;o)










Może i samo Zakopane jest okropne, ale jesień w Tatrach piękna, czego i Państwu życzę!


4 komentarze: