poniedziałek, 12 maja 2014

Krzepa cieszy czyli pożytki z ruchu na przykładach!




Każdy lubi poględzić o tym, jak to dobrze i zdrowo się ruszać. I koniec na tym! Ale nadchodzi taki dzień, że człowiek postanawia coś ze sobą zrobić! Po raz pierwszy, taki moment nadszedł w moim życiu jakieś 15 lat temu. Byłam tak skotłowana pracą, że odczułam potrzebę fizycznego wyrzucenia z siebie tego, z czym codziennie wracałam do domu. Leżenie na kanapie tylko dodatkowo mnie przygnębiało.

W Komorowie, koło przyjaciół, do których czasami jeździłam z wizytą był kort tenisowy i instruktor, którego kilkakrotnie obserwowałam w akcji pedagogicznej. Tenis będzie ok. - pomyślałam. Wyczerpujący fizycznie, na świeżym powietrzu, no i miałam jakieś pojęcie, bo grałam w szkole podstawowej. Do tego schudnę bez wyrzeczeń - kombinowałam! Żeby uniemożliwić sobie dezercję pojechałam kupić rakietę i buty. 

Zaczęłam grać dwa razy w tygodniu i nie była to zabawa w tenis! Pan Mariusz podawał mi piłki tak, żebym musiała do nich biegać, ale na tyle blisko, żebym przypadkiem nie rezygnowała! Wymiany trwały czasami po 15 minut! Baczył tylko, żebym nie wyzionęła na korcie ducha! 

Efekty pojawiły się bardzo szybko! Głowa odparowała i wstąpił we mnie nowy duch! Tyle tylko, że kompletnie nic nie chudłam! Wprawdzie mogłam wbiec na 10 piętro bez zadyszki, ale waga stała jak zaczarowana.Teraz wiem, że jedzenie, na które rzucałam się jak hiena po treningu nie bilansowało się z wydatkiem energetycznym na korcie. Organizm głupiał i mając sygnały o dużych stratach energetycznych kumulował ile mógł, a że dostawał dużo, równie dużo dawał „na magazyn”. 

Żeby schudnąć należy jeść co najmniej PIĘĆ razy dziennie, ale MAŁE porcje. W każdym posiłku powinny znaleźć się warzywa lub owoce, choć owoce ostrożnie, bo mają dużo cukru. Brytyjscy i amerykańscy naukowcy apelują o jedzenie warzyw nawet siedem razy dziennie, ale sami są sceptyczni, czy ktokolwiek będzie w stanie to zrealizować. Tak więc walka z żywieniową rutyną może trwać lata. Piramida żywieniowa bardzo zmieniła się na przestrzeni ostatniej dekady. Rozszerzyła się przestrzeń dla warzyw, owoców i mało przetworzonych produktów zbożowych (biały chlebek się tu nie łapie, o nie!) kosztem mięsa i tłuszczu.

Żeby wyczynów sportowych nie potraktować w tym odcinku jedynie w ujęciu historycznym, z przyjemnością prezentuję wydarzenia ostatnich kilku dni.

Marzi - moja nieobliczalna koleżanka, w otchłaniach kwietniowej (gosh…!) wody jeziornej zrobiła kurs nurkowy i w te pędy poleciała z butlą do Egiptu! Dzięki temu na tydzień dostałam rolki! Jak każdy weteran zareagowałam emocjonalnie biorąc do ręki miękki but z przytroczonym rzędem kauczukowych kółek. I odbyłam podróż w czasie. Miałam osiem lat, kiedy dostałam pierwsze wrotki. Były czerwone i zakładało się je na buty. Handel oferował je także w wersji niebieskiej, ale w towarzystwie liczyły się tylko czerwone. Z przodu było sznurowadło, a wokół kostki klamra. Pierwsze kroki robiłam wokół stołu! Codziennie po szkole, z niezwykłym dla siebie uporem, stukałam kółkami o podłogę, doprowadzając mamę do szału, bo co i rusz najeżdżałam jej na stopy.  Ale nauczyłam się dość szybko i dołączyłam do zgrai śmigającej po ulicach! Tak jak teraz, był maj.



Kilka dni temu, po latach, ponownie założyłam rolki i powstałam opierając się o stół. Pierwszy odcinek między stołem a sofą pokonałam z umiarkowanym wdziękiem płosząc koty, ale kolejny, do okna, wypadł nieomal zgrabnie. Może hamowanie na meblach nie było szczytem finezji, ale wkrótce udało mi się wykonać obrót i stanąć! (Marzi odczepiła hamulec) Byłam gotowa iść na asfalt! 

W trzy dni przejechałam na rolkach 15 km 390 m! Mimo że, w zasadzie od zimy w miarę regularnie jeżdżę na rowerze, bolą mnie nogi od kolan do bioder! To dobrze! Jak bolą, znaczy że chudną! ;o) Zastanawiam się, ile mam jeszcze mięśni, których istnienia nie mam świadomości? I co powinnam zrobić, żeby ich obecność poczuć ;o) 





W sobotę, po przejechaniu prawie 9 km i wejściu na miękkich nogach do domu zjadłam dwa pomidory, 4 orzechy brazylijskie i ze względnym spokojem poczekałam na szparagi! 

Rolki już oddałam, ale zaczęłam przekopywanie internetu w poszukiwaniu modelu dla siebie!


Przykład kontemplacyjnego podejścia do kultury fizycznej!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz