wtorek, 29 kwietnia 2014

Misa miso! Japoński SUPERFOOD!

Rie w koszulce projektu Eli Wasiuczyńskiej podczas wizyty w Polsce.
Dzisiaj kolejne śniadanie z serii dziwnych. To znaczy w Polsce może uchodzić za dziwne, ale w Japonii to „chleb powszedni”! ;o) To zupa miso! Zjedzona o poranku rozbudza i dodaje energii. To kolejna potrawa w moim jadłospisie, która jest efektem fermentacji. 


Jak się robi pastę miso?

Produkcja miso zaczyna się od ugotowania na parze ziarna sojowego a następnie zmieleniu go. Potem dodaje się sól, ryż albo zboża (w zależności od rodzaju pasty) oraz bakterie koji (wym.: kodźi), o działaniu podobnym do naszych bakterii jogurtowych. Fermentacja trwa od pół roku aż do pięciu. 

Co potrafi miso?

Paście miso przypisuje się szereg właściwości zdrowotnych, takich jak wzmacnianie kości, regulacja ciśnienia krwi, właściwości antynowotworowe i odtruwające.

Miso pomaga w trawieniu, usprawnia metabolizm białek, węglowodanów i tłuszczów oraz wspiera mikroflorę jelitową

Bakterie użyte w procesie fermentacji mają zdolność do wytwarzania witaminy K, która jest odpowiedzialna za utrzymanie gęstości i odpowiedniej struktury kości, dzięki czemu pomaga zapobiegać m. in. osteoporozie. 

Uważa się, że miso (sic!) sprzyja odchudzaniu!

Moja zupa miso jest inna niż zupki podawane w japońskich restauracjach w Polsce, w których pływają dwa listki glonów i trzy kostki tofu (o ile dopisze szczęście). Teraz krótka historia uwierzytelniająca mój przepis. Dziesięć lat temu podczas pobytu na stypendium w Rzymie dzieliłam mieszkanie z Japonką z Osaki o imieniu Rie. Na początku wymijałyśmy się w kuchni, ale z czasem zaczęłyśmy robić na zmianę polskie i japońskie dni. Podczas jednego z japońskich wieczorów, Rie zrobiła zupę miso, która była inna niż te, które znałam z japońskich restauracji w Polsce. Zapytałam ją więc, co do zupy miso wkłada się zwykle w Japonii. Wszystko - odpowiedziała Rie. Tego trzymam się do tej pory!

Zupa miso to kolejne danie, które może wykonać kulinarny analfabeta! Do jej zrobienia niezbędne są dwa składniki, które można kupić w sklepie z egzotyczną żywnością. Ja najczęściej zaopatruję się w „Kuchniach świata”. Potrzebujemy glony wakame i pastę miso.   



Glony zalewamy przegotowaną wodą na mniej więcej 10 min. Niewielka ilość glonów (tu 4 gr) po namoczeniu kilkakrotnie zwiększa swoją objętość.


Tofu kroimy w kostkę.



Kiełki fasoli mung myjemy i przelewamy wrzątkiem, żeby straciły swoją fasolową surowość, ale pozostały chrupkie.



Na pół litra wody dajemy półtorej łyżki pasty miso (porcja zupy dla dwóch osób) i podgrzewamy mieszając, ale NIE WOLNO DOPROWADZIĆ DO ZAGOTOWANIA, bo wszystkie cenne substancje znajdujące się w miso  trafi szlag. 


Wkładamy wszystkie składniki na talerz i zalewamy gorącą zupą miso! Albo odwrotnie - wszystkie składniki do garnka. Tak jest nawet lepiej, bo zupa wolniej stygnie. Na wierzch wrzucamy kiełki słonecznika i pieprz. 


To jest wersja dla początkujących! ;o) Zaawansowani dorzucają grzyby shitake (wcześniej pokrojone i ugotowane), makaron, zielony groszek, kapustę pekińską, cukinię, paprykę itd. Oczywiście nie wszystko naraz, ale możliwości jest bez liku! W zależności od ilości składników zmienia się ładunek energetyczny potrawy! Moja dzisiejsza zupa miała 274 kcal.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz