Dzisiaj Międzynarodowy Dzień Kota! Wypada odpalić mu kilka krewetek z tej okazji! ;o)
Wielbiciele krewetek - Ryjek i Poziomka. |
Jak już wspominałam we wcześniejszych tekstach, na Karaibach, a więc i w Dominikanie najpopularniejsze są warzywa skrobiowe - pataty, maniok, jautia, plantany czy kukurydza. Są tu podstawowym źródłem węglowodanów. Tych złożonych. Nie wspominam o cukrze, jako przedstawicielu „grzesznych” węglowodanów. Akurat cukrem nikt tutaj się nie brzydzi i nikt go się nie boi! Być może ze względu na tradycję uprawy trzciny cukrowej, która rozwijała się tu dynamicznie od połowy XIX wieku, a w pierwszej połowie XX rozkwitła w całej pełni, tworząc nową elitę finansową! Cukrowi potentaci wznosili rezydencje i prowadzili światowe życie. Na rzece w mieście San Pedro de Macoris w południowej części kraju, lądowały wodnosamoloty Pan Am, które woziły bogaczy, nie mogących sobie znaleźć miejsca. Teraz w mieście pozostały tylko ślady świetności dawnych budowli i naprawdę robią wrażenie. Nawiasem mówiąc, cukier jest nadal na pierwszym miejscu eksportowanych z Dominikany produktów. Tuż przed kawą i tytoniem.
San Pedro de Macoris. Takich pałaców naliczyłam w ścisłym centrum kilkanaście. Większość w opłakanym stanie. Jeden przerobiony na supermarket i pomalowany na kanarkowy żółty! |
Dominikańska pani domu na pewno nie oparłaby się pokusie włożenia do tej zupy plantanów, ale nam na extrawoltach tak bardzo nie zależy, więc wybieramy warzywa, które dbają o naszą zgrabną sylwetkę!
A propos zgrabnej sylwetki - Dominikanki, które widuję na ulicach znacząco odbiegają od europejskiego kanonu piękna kobiecego ciała. Raczej nie są szczupłe (choć takie też się zdarzają), ale przede wszystkim mają bardzo szerokie biodra i krótkie nogi. Dlaczego o tym wspominam? Bo w sklepach, i to takich zwykłych supermarketach z działami przemysłowymi, wiszą gacie z porządnie wywatowanymi i wyprofilowanymi pośladkami, takie wypięte dupki, które można sobie kupić za 300 pesos (mniej niż 30 zł). No i teraz zachodzę w głowę czy te dupiate Dominikanki, to skutek genotypu czy tych majtek z supermarketu. Kolejny dowód na to, że gusta są nieodgadnione!
I znowu odbiegłam od warzyw, ale już wracam. Oprócz wymienionych wyżej warzyw, popularna jest tu papryka, pomidory, bakłażany, rośliny strączkowe czy seler naciowy. Nie ma więc jakiejś szczególnej ortodoksji w wyborze warzyw do tej zupy. Nie są jedynie zalecane warzywa, które mogą zafarbować zupę na jakiś kolor.
Składniki na 4 porcje
12 krewetek
1 puszka mleczka kokosowego
1 zielona papryka
3 gałązki selera naciowego
pół puszki słodkiej kukurydzy
10 dkg groszku w strączkach albo mrożonego
pół małego brokuła
1 spora cebula
3 ząbki czosnku
świeży imbir (trochę większy niż kciuk)
2-3 papryczki chilli (w zależności od mocy papryczek i możliwości konsumentów)
pół pęczka świeżej kolendry
łyżeczka syropu z agawy albo cukru trzcinowego
łyżeczka oleju kokosowego
szczypta soli
2 łyżeczki oleju sezamowego
dymka do posypania
1 szklanka ugotowanego ryżu, najlepiej jaśminowego
Wykonanie
3 ząbki czosnku, świeży imbir, papryczki wraz z nasionami i pół cebuli siekamy bardzo drobno, dodajemy szczyptę soli, a następnie ucieramy wszystko w moździerzu (można też użyć blendera).
W rondlu rozgrzewamy olej i podsmażamy otrzymaną pastę. Powinna lekko się podrumienić. Wówczas wlewamy mleczko kokosowe i grzejemy na niewielkim ogniu.
Drugą połowę cebuli, paprykę i selera kroimy na podobnej wielkości kawałki (niezbyt małe). Brokuła dzielimy na różyczki. Groszek, jeśli w strączkach, obcinamy z obu końców. Otwieramy puszkę z kukurydzą.
Gdy mleczko jest gorące (ale nie powinno wrzeć) wrzucamy do rondla wszystkie warzywa i odajemy syrop z agawy. Jeśli płynu w rondlu jest za mało można dodać pół szklanki wody (zależy od tego jak gęste jest mleczko, bo bywa różne). Dusimy wszystko około 5 minut. Dodajemy krewetki, gotujemy kolejne 3 minuty i wyłączamy. Wrzucamy posiekaną kolendrę i mieszamy delikatnie. Na talerze nakładamy po 2 łyżki ryżu i nalewamy zupę. Warzywa powinny wystawać ponad płyn. Polewamy kilkoma kroplami oleju sezamowego. Buen provecho!
Kiedy byłem małym kotkiem... ;o) |
Ale przyjemnie się zaczytałam... :) A przepis bardzo chętnie wypróbuję. :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Bookendorfina się przyjemnie zaczytała... ;o)
UsuńAbsolutne pyszności. Ach, zazdroszczę tej Dominikany.
OdpowiedzUsuńUprzejmie donoszę, ze ta zupa goscila u nas na niedzielnym obiedzie. Wczoraj. Swietna! Dziękuję i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że nie przyniosła wstydu w niedzielę! ;o) Polecam też rybę w mleczku kokosowym! Była dla mnie bardzo przyjemnym zaskoczeniem! Bo oregano i pasta pomidorowa do mleczka kokosowego, ale efekt fantastyczny! Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńOch to musze sprobowac. Wczoraj troche przesadzilam z wielkoscia porcji. Podalam po tej zupie jeszcze twoje tofu z nerkowcami. Zmiescilo nam sie tylko tyle by sprobowac. Odgrzalam dzis - pyszne. Cukinia zachowala chrupkosc. Wszystko tu uwodzi lacznie z kaszami. Musze sie powstrzymywac:-)
OdpowiedzUsuńAch, TO tofu! To jedno z moich ulubionych dań! Na Karaibach w cenie kawioru! ;o) Wszystkie orzechy też! Nie pozostaje nic innego, jak poczekać i potęsknić! Szczególnie serdeczne pozdrowienia dla nastoletniej Wegetarianki! Właśnie zamówiłam książkę o wpływie białek zwierzęcych na rozwój chorób cywilizacyjnych! Czuję, że jest tam dużo przerażających rzeczy! Wegetarianka jest na pewno na dobrej drodze! :o)
UsuńAch i bardzo dziekuje za 'Mięso zostalo rzucone.' Mam w domu nastoletnia wegeterianke i informacje z tego wpisu sa dla nas nieswykle cenne Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuń