piątek, 1 grudnia 2017

Chipsy z jarmużu!


Gdy dnia już prawie nie ma, to znaczy jest ta dziurka w ciemności dniem nazywana, kiedy można rozkoszować się jedynie odcieniami szarości i gratulować sobie decyzji o zakupie mocnych żarówek ledowych w Biedronce, no więc właśnie wtedy, zaczyna triumfować jarmuż. Ten cud natury dumnie tkwi na posterunku. Jedyne chyba warzywo o tej porze roku, które trafia do sklepów „z gruntu”.

Jarmuż został zaliczony do grupy pożywienia określanego mianem SUPERFOOD! Nie bez powodu, bo jest odżywczą petardą! Ma więcej żelaza niż wołowina, więcej wapnia niż krowie mleko - gdyby pokusić się o slogany.

A przedstawiając jarmuż w pigułce należałoby zwrócić uwagę na:

- olbrzymią zawartość witaminy K, która odpowiada między innymi za krzepliwość krwi.

- karotenoidy i flawonoidy, które są silnymi przeciwutleniaczami, a jarmuż ma ich naprawdę bardzo dużo. Wśród karotenoidów trzeba wspomnieć o luteinie i zeaksantynie, które mają dobroczynny wpływ na oczy i skórę. Jednym z flawonoidów jest kwercetyna, która działa przeciwalergicznie i przeciwzapalnie.

- składniki mineralne - magnez, miedź, potas, żelazo, wapń i fosfor.

- błonnik, który czyni dobro w jelitach i powoduje obniżenie poziomu złego cholesterolu.

- sulforafan - związek o silnych właściwościach przeciwnowotworowych, z którego słyną jeszcze brokuły.

- kwasy tłuszczowe omega-3 i omega-6.

Pierwszy śnieg tej jesieni i jarmuż w ogrodzie na początku listopada.
 W tym roku jestem z jarmużem wyjątkowo mocno związana emocjonalnie, bo udało mi się wyhodować kilka roślin, które śmiało mogłyby być scenografią w filmie Park Jurajski. Maleństwa wysadzone z doniczek w żuławską ziemię oblężoną przez ślimaki bezskorupowe, cudem oparły się barbarzyńskim mięczakom i wyrosły produkując wielgachne pióropusze oraz łodygę, pień właściwie, który ścinałam piłą, bo sekator nie dał rady!

I tak listopad upłyną w szale eksperymentów z jarmużem i dziś pierwszy odcinek czyli chipsy z tegoż! Chipsy jako takie mają, całkiem zasłużenie, złą sławę, nie odnosi się to jednak do tej produkcji, bo używamy tu szlachetnego tłuszczu, szanując jego wrażliwość na temperaturę i ocalamy tym samym wiele składników odżywczych, które znajdują się w roślinie.

Jeżeli chodzi o smak, to ku mojej wielkiej radości, przypomina on fried seaweeds czyli smażone glony, które serwowane są w prawie każdej chińskiej knajpce na londyńskim Soho. Bardzo je lubię, a nie spotkałam ich nigdzie w Polsce. Inna sprawa, że nie przeszukuję na bieżąco oferty chińskich restauracji.



Ryjek przebrany za jarmuż!
Chipsy z jarmużu

5-6 dużych liści
2 łyżki oliwy extra vergine
1/4 łyżeczki soli
pergamin do pieczenia

Zrobienie chipsów jest łatwe, ale trzeba uwzględnić kilka prostych zasad. Sprawdziłam różne kombinacje temperatury, ilości tłuszczu i długości suszenia i mam pewne obserwacje. Najlepsze chipsy uzyskałam susząc je w temperaturze 120 stopni, grzanie góra/dół przez ok. 25 min.

Dla sukcesu ważne jest odpowiednie przygotowanie liści i rozłożenie ich na blasze. A więc liście trzeba pozbawić grubych łodyg - tego szkieletu, a następnie porwać na kawałki o wielkości ok. 5 cm, w zasadzie samo się to robi. Gdy liście są porwane należy je posmarować oliwą. Im dokładniej będą posmarowane, tym lepsze będą chipsy. Ja wylewam oliwę na blachę wyłożoną pergaminem, wkładam liście i palcami rozprowadzam tłuszcz po liściach. Natłuszczone liście trzeba rozłożyć. Ważne jest, żeby leżały jedną warstwą, w przeciwnym wypadku, te pod spodem nie schną, tylko gotują się i miękną. Teraz już tylko pozostaje posypanie solą i włożenie do nagrzanego piekarnika. Uważajcie z solą! Wystarczy tylko odrobina, bo liście z oliwą już mają charakter. Nadmierna ilość soli sprawi, że przestaną być jadalne! Po 25 minutach powinny być chrupiące i gotowe do użytku, ale mogą potrzebować jeszcze paru minut, zależy, jak sumiennie grzeje piekarnik.



Teraz proporcje. Na 5 - 6 sporych liści potrzebne są 2 łyżki oliwy extra vergine. Jeśli oliwy będzie więcej (jeszcze łyżka albo dwie), to chipsy będą smaczniejsze, ale jednocześnie ich ładunek energetyczny się zwiększy - to już kwestia priorytetów. Ta ilość liści pokrywa  dwie blachy i nie sprawdziło się suszenie na dwóch poziomach. Te na dolnym potrzebowały więcej czasu. A więc albo robimy załadunek na dwa razy, albo dolny poziom trzeba dosuszyć po wyjęciu górnej blachy.

Wystudzone chipsy można włożyć do słoika i przechowywać szczelnie zamknięte. Można długo, ale i tak wystarczają na kilka dni!



1 komentarz:

  1. Tak Chrupać Te Zdrowe CZIPSY w Takim Śnieżnym Lesie i Marzyć o Wiośnie ...
    Ale potwierdzam, że TE konkretnie "Czipsy" są znakomite i nie żałował bym oliwy. Raz się wszak żyje a i tak każdy, kto odżywa się tymi tam z tego bloga to umrze bardzo zdrowy, no nie?

    OdpowiedzUsuń