środa, 9 lipca 2014

Dziś prawdziwych Anglików już nie ma! No chyba, że w książkach!


Do niedawnych odcinków kulinarno-podróżniczych czyli korespondencji z Mediolanu i Londynu planowałam dołączyć listę książek, które uważam za fajne i warte przeczytania, ale że mam skłonność do tekstów typu „rzeka”, wyhamowałam, żeby w bujnych falach własnej elokwencji nie potopić czytelników ;o) Za to teraz, nietypowy, bo bez kulinarnego tła, przegląd biblioteki! To mój subiektywny wybór i na pewno nie wymienię wszystkich fantastycznych pozycji. Dziś kierunek Wyspy Brytyjskie my way!


Przejrzeć Anglików. Ukryte zasady angielskiego zachowania. Kate Fox. Wydawnictwo Muza, 2007



To przewodnik po „angielskości”, co tam przewodnik, to TOMOGRAFIA „angielskości”. Autorka, Kate Fox, zajmująca się antropologią społeczną, przez kilkanaście lat badała zachowania Anglików. Robiła to z oddaniem, bo zaglądała im do ogródków, poszturchiwała ich na nich na ulicy, żeby sprawdzić reakcje, grzebała w śmieciach, inicjowała rzekomo sąsiedzkie rozmowy, co dało fascynujący obraz klasowego społeczeństwa z głęboko zakorzenionymi zachowaniami, których nawet sami Anglicy do końca nie są świadomi. Przez rok mieszkałam w Londynie, wiele rzeczy mnie dziwiło, niektóre zachwycały, jak na przykład kartka zatknięta na szybie samochodu od strony kierowcy z napisem „sorry, no radio”, ale jednak większości otaczającego świata nie rozumiałam. Czytając później tę książkę, przecierałam ze zdumieniem oczy - to, z czym zderzałam się na co dzień, zostało tu opisane i zdekodowane. Przejrzeć Anglików, to absolutny MUST, klucz do zrozumienia tego kraju i ludzi! Dla emigrantów z ambicjami asymilacyjnymi - biblia! Książka wciąga jak diabli. Nie można się od niej oderwać!


Anglicy. Opis przypadku. Jeremy Paxman. Wydawnictwo WAB, 2007



Autor uchodzi za najbardziej złośliwego człowieka w Wielkiej Brytanii. Jest też erudytą. Moim zdaniem ma też wyraźną słabość do samego siebie, ale można mu wybaczyć, bo naprawdę dużo wie i z zacięciem o tym pisze. Sporo jest tu odniesień historycznych, politycznych, socjologicznych czy obyczajowych. Podobnie, jak poprzednia książka, i ta próbuje zdefiniować „angielskość”, ale w zupełnie inny sposób. Tu więcej jest korzeni. Mottem książki jest myśl Oskara Wilda: „Anglicy mają cudowny dar zamieniania wina w wodę”. 


Zapiski z małej wyspy. Bill Bryson. Wydawnictwo Zysk i Spółka, 2009



Bill Bryson to człowiek, z którym chyba bałabym się dokądkolwiek pojechać! Bo albo przedziera się przez mokradła, albo moknie na bezdrożach, albo godzinami czeka na autobus lub spóźnia się na pociąg, o tym, że gubi drogę pisać nie muszę - to oczywiste! Ten amerykański dziennikarz pół życia spędził z rodziną w Wielkiej Brytanii, i na odjezdnym wybiera się w sentymentalną podróż po kraju. Z założenia podróżuje środkami komunikacji publicznej czyli tłucze się pociągami, autobusami, a jak nawet autobus gdzieś nie dojeżdża, idzie na piechotę. Odwiedza różne zapyziałe dziury, zatrzymuje się w prowincjonalnych hotelach i jada w przygodnych restauracjach. Ma łatwość nawiązywania kontaktów z ludźmi, szczerą ciekawość i nadzwyczajne poczucie humoru, którego niejeden Anglik mógłby mu pozazdrościć. Czytałam tę książkę jadąc pociągiem z Krakowa do Warszawy. Wiecie co czuje człowiek gulgoczący ze śmiechu w zatłoczonym przedziale milczących jak grobowce osób? Jak idiota! Tak właśnie się czułam!


KOD: Brytania. Praca zbiorowa. Wydawnictwo Lily Tiger, 2010



To jest książka, na którą wpadłam w maleńkiej księgarence w pobliżu Spitalfield Market we wschodnim Londynie i kartkując ją na stojaka, wpadłam w zachwyt! Kupiłam, nie patrząc nawet na cenę, czego normalnie nigdy nie robię! Już w drodze powrotnej do Polski (prawdopodobnie dzięki bliskości niebios) natchnęło mnie, żeby ją wydać w Polsce po polsku! Ośmielały mnie w tym postanowieniu moje, wówczas bliskie, zawodowe związki z Wydawnictwem Naukowym PWN. Jak pomyślałam, tak zrobiłam! Korzystając z bezcennych rad i pomocy Izy, Liliany, Krysi, Pani Barbary i wielu innych osób z PWN-u, przeszłam krzyżową drogę wydawniczą i wydałam na świat WOLUMIN, z którego do tej pory jestem niezwykle dumna! Książka poświęcona jej kulturze Wielkiej Brytanii, ale poza tak oczywistymi tematami jak literatura, teatr czy muzyka są tam rozdziały poświęcone designowi, fotografii, modzie, architekturze, filozofii, wreszcie jedzeniu! Książkę, z jej wszystkimi pułapkami, po mistrzowsku przetłumaczyła Magda Zawadzka! Złożyła Maszenka, przy pomocy Bisia Dobrowolskiego, wówczas jeszcze nie pozbawionego męskości, psa Baskervillów! W zasadzie zastanawiam się, czy powinnam tę książkę polecać, bo nakład jest wyczerpany i może być trudno gdzieś ją znaleźć, ale może komuś się uda! No i pochwaliłam się, że nie tylko jedzenie mi w głowie! ;o) 



Londyn. Biografia. Peter Ackroyd. Wydawnictwo Zysk i Spółka, 2011



To pozycja dla miłośników historii i Londynu! Autor całe swoje pisarskie życie związał z tym miastem. Eksplorował ulicę po ulicy i kamień po kamieniu w londyńskim bruku, na dodatek na przestrzeni wieków. Ta książka - 772 strony -  jest plastyczna jak film dokumentalny. Autor podaje szczegóły, tak jak mógłby to robić tylko naoczny świadek. To zasługa tekstów źródłowych przez które się przedarł. Nawiasem mówiąc poświęca im końcowy rozdział, rzucając tym samym czytelnika na kolana! Myślę tu o prawdziwym wyjadaczu historycznych książek. Ja ocierałam się o nogi autora od 113 strony, gdzie przeczytałam, że  niejaki Roger Elmesley zapisał potomnym w testamencie żelazny ruszt do smażenia jaj, trochę pawich piór i wieszak na ręcznik, a chrześniakowi modlitewnik, aby służył Bogu oraz kuferek na jego małe rzeczy. Dla wielbicieli bardziej spektakularnych wydarzeń są tu opisy pożarów, plag, brudu, prostytucji, żebractwa oraz wszelkich klęsk, jakie mogą dotknąć skupiska ludzkie. Biografa Londynu to książka, która wyposaża czytelnika w portfolio anegdot w sam raz na przyjęcie w posiadłości ministra Sikorskiego, przy tym smacznym winku z 1957 roku!



I never knew that about London. Christopher Winn. Wydawnictwo Ebury Press, 2007




Też Londyn, ale poprzez opowieści o miejscach, nierzadko dobrze znanych, ale kryjących sekrety, których nie ujawniają przewodniki. Dobrze wykopane informacje, dzięki którym rozmaite Czcigodne miejsca dostają rumieńców i znane budowle czy zaułki na nowo zwracają uwagę, nawet przy nastym pobycie w Londynie. Układ tekstów jest hasłowy, więc korzystanie z książki jest łatwe i przyjemne. Myślę, że ta pozycja może być też nieoceniona w pisaniu szkolnych wypracowań, bo daje możliwość błyśnięcia informacjami, których nie zna pani nauczycielka. Publikacja dostępna jest w języku angielskim.


Londyn NW. Zadie Smith. Wydawnictwo Znak, 2014




Kupiłam to kilkanaście dni temu i właśnie czytam. New York Times Book Review twierdzi, że to najlepsza powieść, jaką napisała ta autorka. Londyn NW to Londyn North West, skupisko ludzi różnych narodowości, wyznań, kolorów skóry i problemów. Życie kilkorga bohaterów splata się ze sobą. Podglądamy ich w codziennych, zwykłych sytuacjach, to bardziej zapisy chwil niż opowieści. Przez cały czas obecne jest w nich miasto, a właściwie kawałek miasta - ten, w którym urodziła się Zadie Smith. Ludzie, których opisuje to nie są malowane lale, tylko pełnokrwiści bohaterowie. Od pierwszej strony jesteśmy bardzo blisko bohaterów, momentami tak blisko, że czuje się zażenowanie przypatrując się niektórym wydarzeniom i „słysząc” rozmowy ludzi. To nie jest książka, którą czyta się dla poprawienia nastroju, ale żeby coś przeżyć!


David Lodge!!!!!



Na koniec brytyjski autor, którego uwielbiam! David Lodge! Profesor Literatury Angielskiej na Uniwersytecie w Birmingham, w tej chwili już emerytowany. Jego książki czyta się dla przyjemności, ale bez poczucia gwałtu na własnej inteligencji i straty czasu. To błyskotliwe linearne historie. Roman Polański mówił, że nie musi trząsc kamerą, żeby zrobić dobry film, tak Lodge nie musi cudować z formą, żeby napisać dobrą książkę. Lodge ma kapitalne poczucie humoru i nie szczędzi go w książkach. Mam wszystkie, które zostały wydane w Polsce. Można je poznać na półce po „wyczytaniu”. Do czytania na hamaku- boskie! Gdyby ktoś się skusił, proponuję zacząć od „Zamiany”, „Małego Światka”, „Fajnej roboty” czy „Terapii” czyli tych pisanych wcześniej. Te najnowsze nie mają już tego „turgoru”, choć też się świetnie czytają.

Następny książkowy odcinek - Włochy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz